Walentynki to taki dzień kiedy zwykle chciałbym się schować pod kołdrą i udawać, że mnie nie ma (Z dniem kobiet mam to samo).
Problem polega tu na tym, że jeśli dasz ukochanej prezent, to jesteś w porzo. Jak nic nie dasz to jesteś draniem. Nie ma opcji w której wychodzi na to, że jesteś świetny.
Tak samo jest z dniem kobiet i kwiatami.
Kiedy miałem dziewczynę to zawsze ustalaliśmy, że nie robimy nic na walentynki. Potem okazywało się, że "nie robimy nic na walentynki" oznacza "mówimy sobie, że nic nie robimy ale to po to żeby coś zrobić i była niespodzianka".
No cóż, ja byłem zaskoczony.
sobota, 13 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie jestem wymagajacą kobietą, ale jak jutro nie dostanę rosiczki to moj pseudo-chłopak zostanie moim byłym-pseudo-chłopakiem s.
OdpowiedzUsuńJa nie dostałam nawet tulipanka,
OdpowiedzUsuńmój pseudo-chłopak został moim
byłym-pseudo-chłopakiem.
Ciekawe czy dostałaś rosiczkę? :)
to w sumie zabawne jest: niby święto zakochanYCH (l.mnoga), ale tak naprawdę poprzeczka ustawiona dla facetów, sięgająca do ich kieszeni i testująca ich fantazję :P
OdpowiedzUsuńnie żebym miał coś przeciwko testom, ale przyznajcie: stres jest trochę zbyt duży ;D
Sami jesteście sobie winni. Ja osobiście lubię sprawdzać czy facieci posiadają jakąś szerszą fantazje wykraczającą po za sfere seksu. Z moich doświadczeń wynika, że są patologicznie ograniczeni do kwiatków i misiów.
OdpowiedzUsuńsą jeszcze serduszka i czekoladki! Poza tym znam faceta, który dał swojej dziewczynie żółte trzewiki - co innego, że bez okazji. Ale wrażenie pozostało :)
OdpowiedzUsuń