Teoria jest dość prosta. Spotykasz kobietę/mężczyznę, jeśli się sobie spodobacie umawiacie się na spotkanie, potem idziecie na kolejne, czasem na jeszcze kolejne i żyli długo i szczęśliwie.

Zawsze jednak w którymś punkcie każdej historii musi dojść do pewnych komplikacji.

Ten blog traktuje właśnie o takich komplikacjach. Nie odnajdziecie tutaj sposobu na to by poderwać dziewczynę/chłopaka, ani tego co zrobić żeby być królem parkietu. Właściwie nie dowiecie się tutaj niczego pożytecznego.


wtorek, 26 października 2010

Nie jesteś draniem - czyli czemu czasem nie wolno zamawiać piwa.

Pić więc, czy nie pić piwa?

Dzisiaj odbyłem bardzo interesującą dyskusję z moim znajomym Włochem na temat alkoholu.
Stwierdziłem otóż, że największy problem na randkach jest taki, że powinieneś być na nich trzeźwy, więc nie masz takiej pewności siebie jak po kilku głębszych.

On miał odwrotnie, po alkoholu tracił pewność siebie i nie rozmawiał już z nikim (a ja myślałem, że jest po prostu nieśmiały!)

Moi koledzy również często odpuszczali w kontaktach z kobietami stwierdzając, że są zbyt pijani by mogli coś osiągnąć. Cóż, myślę, że póki jesteś w stanie powiedzieć coś więcej niż: "ale mam banię" to nie jesteś jeszcze na straconej pozycji. Zresztą nawet ten tekst może być uroczy, trzeba go tylko przekazać w odpowiedni sposób (np. nie rzygając na towarzyszkę)

Pamiętam, że kiedyś po rozstaniu z dziewczyną rozeszły się wieści, że jestem draniem.
Mieliśmy wspólne towarzystwo, a ja zamkniętą drogę do pewnych znajomości (co nie zdarza się przypadkiem, do teraz mam zakaz od siostry na imprezy weterynarzy)

Dziewczyna postanowiła się spotkać ze mną i wyjaśnić, że to nie ona rozsiewa takie pogłoski (jak to uświadomił mnie niedawno znajomy nie należy tylko wymieniać przy niej mojego imienia i wszystko jest dobrze). Usiedliśmy więc w knajpie i zamówiliśmy piwo. Wyjaśniliśmy sobie wszystko w 10 minut, no i właśnie... co teraz skoro jeszcze mamy tyle piwa?
Ja potrafiłem wypić je szybko, ale ona nie. Trwaliśmy więc w niezręcznej rozmowie przez jeszcze jakiś czas i byłem smutny, że po takim czasie nie za bardzo mamy o czym ze sobą rozmawiać (a może dlatego że nie mogłem zamówić drugiego piwa?)

Jeśli masz coś do omówienia z byłą dziewczyną, zawsze zamawiaj espresso.

niedziela, 24 października 2010

Rekrutacja na dziewczynę

Mój znajomy przedstawił mi kiedyś sposób na weryfikację tego, czy powinien być z jakąś dziewczyną, czy nie.
Otóż zrobił listę cech, które powinna posiadać jego przyszła partnerka (sam robiłem kiedyś taką listę i zatrzymałem się na "rozumie moje dowcipy", wtedy stwierdziłem, że to bez sensu)
Spotykał się z kandydatkami i określał, czy mieści się ona w jego wymaganiach, czy nie (kiedy chce się pracować w Google trzeba przejść przez 7 etapów rekrutacji, tutaj wystarczył 1!)

Zazwyczaj okazywało się, że jednak dziewczyny nie spełniały wszystkich kryteriów, wtedy też zakańczał znajomość tłumacząc:

"Widzisz, jesteś otwarta na nowe doświadczenia i komunikatywna, jednak brak ci pewności siebie i nie umiesz gotować, dlatego nie jesteś osobą dla mnie"

Spytałem go, czy kobiety rzeczywiście lepiej reagują, kiedy tłumaczy im się o co chodzi.
Wychodzi na to, że nie odzywają się, ale w głębi duszy się z nim zgadzają i rozumieją.

Chętnym polecam inne metody rekrutacji - np. Assessment Center, przy okazji można też sprawdzić, czy kandydatki się znają, żeby uniknąć sytuacji, w której dowiedzą się nawzajem o sobie, oraz przeprowadzić test IQ i przekonać się, czy wpadną wtedy na to co tu jest grane.

niedziela, 10 października 2010

Pantofel - odc. "Liczba odcinków Mody na Sukces +1"

O pantoflach było już sporo, jednak jest to temat rzeka (tak jak: piwo, polityka i wszystkie głupie rzeczy, które robiliście na imprezie).

Miałem takiego kolegę, którego wybranka nie mogła wytrzymać, jeśli nie meldował się telefonicznie co jakiś czas.
Pisząc "co jakiś czas" mam na myśli 3 piwa (a uwierzcie, on naprawdę szybko potrafił je wypić!)
Kiedyś poszliśmy ze znajomymi na miasto, wracając postanowiliśmy wstąpić do "Złotego Kurczaka" na kebab (w końcu nazwa lokalu nie wzięła się znikąd).
Mieliśmy bardzo dobry humor, a stoliki były okrągłe, stąd też mój kumpel wpadł na pomysł żeby pobawić się w autobus. Kręcił stolikiem jak kierownicą a my trzymaliśmy się rurek, ze względów bezpieczeństwa.
Wtedy zadzwonił telefon:
- Gdzie jesteś kochanie?
- W autobusie - zaśmialiśmy się wszyscy. Rozmawiali przez minutę, aż w końcu sprawa się wydała:
- Przepraszam kochanie, ale nie mogę teraz rozmawiać, dojeżdżam do przystanku i muszę otworzyć drzwi żeby wypuścić ludzi.

Dziewczyna rzuciła słuchawką (a raczej rozłączyła się, przy okazji rzucając coś w stylu "jeśli nie jesteś poważny to nie będziemy rozmawiać").

Bez pożegnania ruszył w swoją stronę. Widzieliśmy go potem w oddali, jak podążał do domu z telefonem przy uchu, próbując naprawić wyrządzoną szkodę.

Jednoczesne prowadzenie fikcyjnego autobusu i rozmowa przez telefon może być tragiczna w skutkach!

Teoria antybiotyku.

Dzisiaj po raz pierwszy od kilkunastu lat wziąłem antybiotyk.
Powiem tak, strasznie mnie trzasnęło. Zadziałało praktycznie błyskawicznie.
I tak sobie myślę, że trochę tak jest kiedy ktoś "wpada ci w oko".
Jeśli dawno się to nie zdarzyło, to kobieta zwali cię z nóg praktycznie od razu, niewiele można na to poradzić.

Miałem takiego znajomego, który zakochiwał się raz na trzy tygodnie (znacie tych ludzi, którzy ciągle opowiadają o innej dziewczynie, a ty łapiesz to, że jest jakaś nowa Alicja, tylko nie wiadomo co się stało z tą poprzednią?).
Przejścia były oczywiście różne, jako że naprawdę był w stanie stać pod balkonem i śpiewać (choć gdyby był wtedy trzeźwy mógłby zrobić lepsze wrażenie), czy przynieść dziewczynie w nocy żółtego liścia z chodnika (choć gdyby był wtedy trzeźwy mógłby zrobić lepsze wrażenie), czy biegać po polu trzymając ją za rękę ( choć gdyby był wtedy trzeźwy mógłby zrobić lepsze wrażenie) W końcu zakochał się raz i porządnie, choć wcale nie planował (ślubu też nie, ale tak jakoś się czasem układa w życiu).

Inna historia to ta, kiedy mój znajomy postanowił wpaść do mnie na imprezę.
Zapukał do drzwi, otworzyłem, w ręku miał do połowa opróżnioną butelkę wódki.
- Cześć, przyniósłbym więcej, ale wypiłem połowę po drodze. Stała się straszna rzecz!
- Jaka?
- Zakochałem się

Prawdziwe tragedie zdarzają się na naszych oczach.

Agencje matrymonialne

Kiedyś wpadliśmy z kumplem na pomysł, że założymy agencję matrymonialną, jednak niecodzienną, bo zgłaszać się do nas miały osoby, które swój typ miałyby już wybrany, choć on lub ona zwykle o tym nie wiedzieli.
Tak mniej więcej wyglądała nasza historia:

Siedzieliśmy w swoim gabinecie, był późny wieczór a mgła przykrywała już całe miasto (całe? nie! jedna, jedyna wioska była niepodbita przez mgłę, stawiając opór, ale o tym innym razem)
Przyszła do nas dziewczyna, nieszczęśliwie zakochana i nieszczęśliwie nieatrakcyjna.
Spodobał jej się rok starszy chłopak, nie wiedziała co zrobić.
- Od tego tu jesteśmy - mój wspólnik odpalił papierosa zapałkami wyjętymi ze swojego kapelusza, kiedy ja zakładałem swój prochowiec i prowadziłem pilne notatki, co jakiś czas stukałem w maszynę do pisania, żeby wytworzyć odpowiedni klimat.
- Zajmiemy się tym - Dziewczyna uśmiechnęła się i wyszła rozpromieniona, uszczęśliwiliśmy ją, choć na chwilę.
Znaliśmy jegomościa, bystry, inteligentny, lubił jazz.
- Dla mnie sprawa jest stracona - stwierdziłem
- Nie takie rzeczy widziała historia - westchnął mój wspólnik. Jutro dokonamy wymiany, ty przyprowadzisz jego, a ja ją. Szkolne półpiętro, godzina 12:11, bez spóźnień.
- Zsynchronizujmy zegarki - zaproponowałem
- Lepiej nie, mam trochę inny rytm dobowy niż ty.

Spotkaliśmy się o 12:11, poznaliśmy ich ze sobą. "Przypadkowe spotkania zaaranżowane" są ryzykowną metodą w tej branży, wiedzieliśmy o tym.
Dziewczyna powiedziała "cześć" i uciekła, mój wspólnik po chwili też.
- Co słychać Tomasz?
- W porządku, fajny prochowiec. Co się stało Paulinie?
- Ciągle spotyka niewłaściwych facetów

Dwa dni później agencja już nie istniała. Po mieście krążyły plotki, że to poborcy podatkowi spalili naszą siedzibę w odwecie za terminowe płatności.
Odpowiadała nam ta wersja, dostaliśmy pieniądze z ubezpieczenia.

Dziewczyna rok później była już w szczęśliwym związku ze swoim przyjacielem, kiedy my zakładaliśmy kolejną firmę.
- Rozbijanie związków na zamówienie, to jest przyszłość!


Znam jednak przypadki kiedy takie podejście się sprawdzało. Kiedyś siedziałem w dużej grupie znajomych i jedna dziewczyna przyprowadziła koleżankę. Wszyscy usiedliśmy, a ona zrzuciła mnie z mojego miejsca:
- To jest miejsce dla Konrada, koło Ali. Ala jest dla Konrada
Zaśmiałem się w duchu z naiwności tej kobiety, Ala jest dla Konrada, ale czy Konrad o tym wie?
Miesiąc później wszedłem do knajpy z kumplem żeby pograć w bilard. Przy niewielkim stoliczku siedziała sobie para: Ala i Konrad.
Pół roku później Konrad wprowadził się do Ali, byłem nawet na parapetówce.
Konrad chyba nie wie jak to się stało, ale kiedyś mu powiem, jeśli tylko przyjdzie na spotkanie bez Ali.

Rozstanie - jak to zrobić i kto wygrywa?

Rozstania dwójki ludzi zawsze są bolesne, nieważne jak bardzo udajemy, że nas to nie rusza. Ja zawsze miałem na to jedną radę, kiedy jakiś związek się kończył szedłem na piwo z kolegami.
Wyciszenie znajomości działa tylko na początku, dla ludzi w związkach polecam inne metody: np. zmiana statusu z "in a relationship" na "single" na Facebooku - w ten sposób możesz być pewny, że twoja dziewczyna kiedyś, od kogoś się o tym dowie.

Mój znajomy (dodam, że było to w liceum) miał kiedyś dziewczynę, z którą widywał się tylko w weekendy, bo mieszkała kilka wiosek dalej.
Było bardzo fajnie, ale w końcu postanowił zakończyć tę znajomość, jednak jako że widzieli się w weekendy chciał jej wcześniej dać do zrozumienia, że będą rozmawiać (żeby ją choć trochę przygotować). Wtedy byliśmy trochę naiwni i wierzyliśmy, że coś takiego można zrobić.
Napisał więc do niej smsa: "Musimy poważnie porozmawiać w weekend".
Prosto, treściwie, jednak nikt nie spodziewał się odpowiedzi:
"Kochanie, ale chcesz ze mną zerwać, czy nie, bo się denerwuje?"
W takich przypadkach mamy do czynienia z prawdziwą tragedią antyczną.
Napiszesz prawdę, będziesz draniem, który zrywa z dziewczyną przez smsa. Nie napiszesz, będziesz draniem, który okłamuje, a potem zrywa z dziewczyną nie przez smsa.


Mój kumpel wybrał pierwszą opcję i tak oto został jedynym moim znajomym, który zerwał z dziewczyną przez smsa. Do teraz to wspominamy, choć wtedy ta historia nie była taka zabawna jak teraz. "Diablica" (bo taką miała ksywę), szybko znalazła sobie pocieszyciela, teraz jest szczęśliwa (przynajmniej tak wynika z jej opisów na gg).

Moja koleżanka kiedyś powiedziała do mnie:" Z moim bratem zerwała dziewczyna po 14 latach. Już się otrząsnął, teraz chce wstąpić do armii indyjskiej"

Sam pamiętam najzabawniejsze (w tej chwili) rozstanie w moim życiu. Byliśmy ze sobą niedługo, choć dla mnie było to coś poważnego, dla dziewczyny niestety nie.
Cóż, tak się czasem zdarza. Był słoneczny dzień i wzięła mnie na długi spacer żeby pogadać, domyślałem się o co chodzi, choć rzecz jasna nie chciałem tego dopuścić do swojej świadomości.
Wytłumaczyła mi, że to nie moja wina, tylko jej (to nigdy nie działa) i że jakoś nie potrafi, mimo że by chciała (to też nie działa).
Zależało mi na niej bardzo, ale co miałem zrobić? Powiedziałem, że nikt nie może jej do tego zmusić, a na pewno już nie ja.

- Łał, Krzysiek, ty to naprawdę rozumiesz! - ucieszyła się, powiedziała że jestem niesamowity i się tego nie spodziewała. Ja poszedłem potem na piwo, a ta dziewczyna opowiedziała wszystkim swoim koleżankom o tym, że
"ja to rozumiem!"
Lepszej opinii nigdy nie miałem.
Trochę czasu minęło i już dawno przestała mi się podobać, szkoda tylko, że na potwierdzenie nie dostałem żadnego dyplomu, dla "tego który rozumie". Byłoby co powiesić w łazience.

piątek, 23 lipca 2010

Kilka prawd życiowych

Ostatnio otrzymałem kilka ciekawych lekcji dotyczących różnych sfer życia.

Pantofel:

Mój znajomy miał dziewczynę, która czepiała się go o wszystko.
Kiedyś w sobotę zadzwoniła do niego o 9 rano pytając dlaczego nie napisał jeszcze smsa, kiedy odparł, że śpi zapytała:

"to czemu nie napisałeś mi że śpisz?"


Nudziarz:

Mój bardzo dobry przyjaciel, który czasem za dużo myśli

"I gadałem z tą dziewczyną i wtedy sobie uświadomiłem jaki nudny jestem"


Efekt barmanki

Znajomy o reputacji tak dobrej jak moja postanowił się przedstawić nowej barmance:

- Grysik jestem
- Dzięki, mam już chłopaka

Dlaczego nawet jak coś jest śmieszne, to nie wolno się z tego śmiać.

Byłem kiedyś w mieście i przysiadły się do nas 3 dziewczyny, dwie z nich były już mocno zmęczone życiem (widać były na jakimś wieczorku filozoficznym albo seminarium agentów ubezpieczeniowych).

Zapytałem więc najbardziej komunikatywnej co porabia w życiu, na co ona odparła, że studiuje stosunki międzynarodowe:

- Ha i pewnie wszyscy faceci śmieją się z twojego kierunku - odparłem dusząc w sobie dwa dowcipy, z których każdy zawierał słowo "stosunkowy" + jeden ze słowem "międzynarodowy"

- No właśnie! - natychmiast znaleźliśmy wspólny język. Potem jednak nadeszła pora próby ostatecznej, ponieważ miała na nazwisko Stępień.

- No nie i pewnie wszyscy opowiadają ci dowcipy o tym policjancie z 13 posterunku - odparłem dusząc w sobie śmiech.

- No właśnie!

Faceci są jednak infantylni.

Dlaczego nie warto dawać za wygraną.

Pamiętacie historię o dziewczynie, która nie chciała się ze mną umówić a ja odpowiedziałem: "Wrócimy jeszcze do tego tematu"?

Otóż ja nie wróciłem do tego tematu już nigdy, za to od czasu do czasu gadaliśmy o rzeczach mniej poważnych (jak schematy społeczne) i bardzo poważnych (jak radzić sobie z upałem)

I dzisiaj ona wróciła do tego tematu, sama proponując, że musimy przenieść dyskusję na lepszy grunt na spotkaniu.

Zasada nr 1. Nie daj się spławić, a nawet jeśli rób to z klasą (najlepiej jak John McLane)

Chris Baker, czyli prawie jak John McLane

Ostatnio odkryłem nowy sposób rozwiązania problemów.
Zawsze kiedy pojawia się problem zastanawiam się co by na moim miejscu zrobił John McLane.
Wszyscy wiemy, że John McLane jest świetny. Wszak nie tylko zabija terrorystów na bosaka, ale też równocześnie pracuje nad swoimi relacjami z żoną oraz otoczeniem.

Kiedy tylko pojawi się problem, pomyśl sobie, że John McLane miał trudniej, bo był na bosaka. Z drugiej strony nigdy nie kończyły mu się papierosy, co ułatwiało mu życie.

Nawiązując do mojej historii znajomego ze stanów, postanowiłem w pewien piątkowy wieczór spróbować być jednym z tych wyluzowanych i otwartych obywateli stanów zjednoczonych. Odkryłem zatem swoje alter ego: Chris Baker from Michigan.

Wszedłem do klubu, zamówiłem piwo po amerykańsku. Natychmiast podeszło do mnie dwóch Austriaków się przywitać. Pogadaliśmy chwilę o polskich dziewczynach i o tym jak podoba nam się Wrocław, a potem życzyliśmy sobie udanej imprezy.

Następnie przekonywałem przez pół godziny znajomego mojego kumpla, że w Michigan też są fajne dziewczyny i wcale nie są takie łatwe. Łatwe dziewczyny są w Polsce, ale to dlatego że ja jestem z Michigan.
Kiedy po godzinie dowiedział się że jestem Polakiem stwierdził, że w życiu nikt go nie zrobił tak w balona.
Pewny siebie postanowiłem rozszerzyć zakres poszukiwań. Zagadywałem dziewczyny przy barze pytając: "how's the party" i nawet kiedy nie były zainteresowane znajomością i tak były bardzo miłe i ucinaliśmy chociaż chwilową pogawędkę.
Problem pojawił się wtedy kiedy mój amerykański akcent był już na tyle amerykański, że niewiele osób potrafiło go zrozumieć.
Jednak nie wszyscy we Wrocławiu znają angielski i najczęściej bali się mówić przy mnie cokolwiek (chociaż może to z powodu mojej aparycji)

Najważniejsze jednak: Chris Baker może wszystko (jak John McLane) i niebawem znowu wyruszy w miasto (zresztą udało nam się zagadać bardzo fajne dziewczyny, jednak wtedy Chris Baker sikał, a Krzysztof Siuda został sam przy stoliku)

piątek, 25 czerwca 2010

Optymalny poziom nietrzeźwości - czyli jak nie dać się spławić.

Poszedłem wczoraj na firmową imprezę. Jak to zwykle bywa, pojedliśmy, popiliśmy trochę i przenieśliśmy imprezę do klubu.
Tam odbywałem rozmowę i tańcowałem z koleżanką z innego działu, z którą od czasu do czasu zdarzało nam się gadać też w pracy (zwykle nie mamy ze sobą kontaktu).

Ona już szła, więc zapytałem, czy ją odprowadzić a ona wzruszyła ramionami (UWAGA, jeśli kobieta na pytanie, czy chce zostać odprowadzona wzrusza ramionami to oznacza to: "oczywiście")
Na początku nie załapałem, ale potem pobiegłem za nią i ponownie zaproponowałem odprowadzenie.
- No wreszcie - odparła

I szliśmy tak i rozmawialiśmy i było bardzo fajnie.
Przekonywałem ją, że życie jest piękne a ona swoim bardzo racjonalnym umysłem próbowała mnie ripostować (wszyscy wiedzą jak to się kończy)
W pewnym momencie stwierdziłem, że musimy kontynuować tę dyskusję w bardziej przyjaznych warunkach w weekend.

- Wolałabym pozostać z Tobą na stopie zawodowej - powiedziała. Nie czułem się odrzucony, ani upokorzony, jedyne co sobie pomyślałem to "challenge accepted". Spojrzałem na nią i pewny siebie powiedziałem:
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy

I tak ona pojechała a ja wróciłem do domu. Nie zdziwiłem się w ogóle kiedy zagadała do mnie w pracy przez komunikator i gadaliśmy znowu, a ona dziękowała za świetną zabawę i deklarowała jak to po imprezie ma mnóstwo pozytywnej energii.

Pewnych rzeczy nie warto nawet próbować rozumieć.

wtorek, 15 czerwca 2010

Podryw na poczekalnianego gbura

To niesamowite ile można wymyślić sposobów na zagadanie dziewczyny. Wielu facetów uważa, że jeśli powie kobiecie, że to właśnie na nią czekali ta padnie im uradowana w ramiona.
A teraz zastanówcie się nad tymi wszystkimi rzeczami, które robiliście/robicie czekając? Nie wstyd wam? (mnie trochę, ale tylko gdy nie piję)

A teraz kolejny ze świetnych tekstów:

- Czekałem 25 lat na to żeby Cię poznać
- Ja też, ale w tym czasie zdążyłam się zaręczyć

Efekt Barmanki - ciemna strona

Jeszcze wczoraj wieczorem, kiedy siedziałem na piwie z kumplem miałem świetną historię na bloga, ale rano już nie pamiętałem.

Zapodam zatem inną.

Byłem sobie w pubie i jako że na dniach zaczynały się mistrzostwa świata chciałem upewnić się, że będą miejsca na mecze otwarcia. Podszedłem więc i zagadałem o rezerwację stolików. Ona odpowiedziała, ja coś powiedziałem i zaczęliśmy gadać.
Problem w tym, że rzeczywiście chciałem zarezerwować tylko stolik i iść do domu spać.
A ona opowiadała i opowiadała i narzekała i narzekała, za każdym razem kiedy robiłem krok w stronę wyjścia ona zaczynała kolejną historię. Potem przeszło na jej teorie na temat życia i muszę przyznać - były jeszcze gorsze niż moje.

Kiedy rezerwujesz stolik zawsze miej przy sobie zapas konserwy, na wypadek jakbyś zgłodniał.

środa, 9 czerwca 2010

Efekt Barmanki + bonus

Dzisiaj, a właściwie wczoraj zostałem świadkiem na ślubie mojego przyjaciela.
To jedna z tych propozycji nie do odrzucenia i zanim się obejrzałem zacząłem się cieszyć jak dziecko.

Po rozmowie z nim wróciłem do baru, w którym siedziałem i pochwaliłem się barmance
- Gratuluje - odpowiedziała, a potem zaczęliśmy rozmawiać. O ślubach, związkach, życiu i śmierci. Mieliśmy bardzo podobne podejście i rozumieliśmy się znakomicie (w dodatku nawet pamiętała mnie i mój kierunek studiów - patrz podryw na psychologa)
i tak zleciało nam pół piwa, aż w końcu nie oblazł mnie tłum kolegów i nie zaczął zaczepiać, żeby pójść grać w piłkarzyki.

Uległem, poszedłem grać, a potem poległem.

I mam szczerą nadzieję, że kiedyś jeszcze skończę tę dyskusję, z tą barmanką.

Może w bardziej sprzyjających okolicznościach.

niedziela, 30 maja 2010

30 maja - światowy dzień bez stanika

Dziś światowy dzień bez stanika.
Oby padało.

sobota, 29 maja 2010

Paradoks pantofla

Pantofle wbrew pozorom łatwego życia.
Wydaje nam się, że często ich wybór jest prosty i przyjemny, jednak
nie zawsze tak jest.

Mój kolega poszedł na urodzinowe piwo swoich znajomych i jako że wcześniej spotykał się ze mną na męskim piwie nie zabrał swojej dziewczyny ze sobą.

Potem jednak w trakcie trwania urodzin ktoś wpadł na pomysł, żeby
pójść do klubu.
Pamiętajmy jednak, że niektórzy nie mogą chodzić w takie miejsca bez zezwolenia.

Zadzwonił więc po 22 do swojej dziewczyny zapytać, czy może iść do klubu, ta się na niego obraziła bo nie spytał czy nie chciałaby pójść z nim.
Ba, powiedziała że w takim razie z nimi koniec.

I tak sobie myślę, że jakby nie powiedział jej że idzie do klubu
to byłoby to samo.

Starożytni Grecy nazywali to tragedią antyczną, w średniowieczu memento mori a my po prostu pantofel.


A teraz konkurs:
Jak się mówi na dziewczynę pantofla?

Odpowiedzi proszę pozostawiać w komentarzach, na zwycięzce czeka atrakcyjna nagroda!

wtorek, 25 maja 2010

Podryw na psychologa - weryfikacja empiryczna

Siedziałem sobie w przedziale pociągu, razem z jednym starszym panem,
jedną młodą parą i dziewczyną, której udo skutecznie odciągało
moją uwagę od tego co dzieje się za oknem.

Siedzieliśmy jednak daleko od siebie a ona nie wykazywała zbytniej
chęci do rozmowy. Próbowałem nawiązać podstawowy kontakt, rzuciłem dowcip, jednak nic nie przykuwało jej uwagi.
Postanowiłem więc sięgnąć po ostatnią deskę ratunku.

Odłożyłem więc laptopa i wyciągnąłem gigantyczną książkę z napisem "psychologia" na okładce.

Największy problem polegał jednak na tym, że zanim dziewczyna spojrzała na książkę
musiałem ją czytać (podkreślam, że skupienie mojej uwagi nie było proste i nie wynikało to ze zniewalającego widoku za oknem)
Zwróciła ona uwagę na to że czytam, ale jakoś nie wyznała nagle, że zawsze chciała studiować psychologię.

I tak oto nie zagadałem dziewczyny, tylko przygotowałem się na
zajęcia na kilka tygodni naprzód.

Jak pech, to pech.

niedziela, 23 maja 2010

O dowcipach, z którymi nie należy przesadzać.

Z dowcipem jest czasem ciężko, bo nie wiadomo dlaczego nie
wszyscy zawsze łapią go tak szybko jak ty, czasem to szybko
zmienia się nawet w nigdy.

Znajomy znajomego spotkał się z dziewczyną kilka razy,
można śmiało powiedzieć, że był to początek ich związku.
A on słynął ze specyficznego poczucia humoru.
Pewnego razu napisała do niego

- widzimy się dzisiaj?
- tak, wpadnij do mnie
- a co będziemy robić?
- a chodź zerżnę cię na mojej kanapie

Co się stało dalej chyba nie muszę pisać.
Historia nie skończyła się jednak jak te filmy
dokumentalne o chłopaku, który przynosi
pizzę a dziewczyny nie mają czym zapłacić.

Inny jednak znajomy zawsze opowiadał żart z zegarkiem (uwaga, osoby
szczególnie wrażliwe na egzystencjalizm czasowy nie powinny tego stosować)

- Mój zegarek potrafi przepowiadać przyszłość - po czym dodał:
- Mój zegarek mówi że nie masz na sobie majteczek
- O przepraszam, to za pół godziny - kończył

Dziewczyna ten dowcip załapała. Czy zegarek naprawdę potrafił
przewidywać przyszłość? - tego nie wiem.

piątek, 21 maja 2010

Podryw na kolegę z zagranicy

Być obcokrajowcem jest z reguły ciężko. Nie zna się języka, zasad panujących w danym kraju ani nawet nie wiadomo co odpowiadać kiedy jakiś kolo zaczepi cię i spyta "za kim jesteś"

Zawsze są jednak pozytywne strony, w szczególności kiedy od razu
widać, że jesteś nie stąd.
Mój kolega miał ten dar, bo był murzynem.

Zaczepianie dziewczyn w klubach jest w tym przypadku dziecinnie proste, wystarczy że tylko podejdzie i powie:"hello"

Wczoraj zastosowaliśmy trochę inny numer, podszedłem do dwóch dziewczyn
i powiedziałem, że mój kolega ze Stanów chciał bardzo poznać kogoś
z Polski oprócz mnie.
Ucieszyły się, a potem podszedł George i powiedział
"how r u doing?"

No i się zaczęło.
Barierą czasem jest jednak język, ponieważ dziewczyny chciały się pochwalić co studiowały, ale nie za bardzo znały słówka.
- Pomogę - zaproponowałem
- Co studiujecie?
- Gospodarkę przestrzenną


I tak sobie pomyślałem, że poduczę się trochę języka i będę udawał, że jestem z zagranicy. Na przykład z Sosnowca.

wtorek, 18 maja 2010

O szczoteczce do zębów, która psuje wszystko.

Kiedyś umawiałem się z dziewczyną, była bardzo fajna i świetnie spędzało nam się razem czas.
Byliśmy na kilku randkach, aż któregoś wieczoru kolejny raz wpadłem do niej na wino i film.
Bawiliśmy się świetnie, jednak w pewnym momencie zorientowałem się, że jest już strasznie późno a ja jestem ogromnie zmęczony.
Zasugerowała, że mógłbym zostać u niej, chociaż wstaje następnego dnia wcześniej.
Zgodziłem się, nie miałem siły iść do mojego mieszkania (jako że nie było wtedy o tej porze połączeń był to 45 minutowy spacer), BA, odkryłem nawet, że mam w torbie szczoteczkę do zębów, o czym z radością dziewczynę poinformowałem (jedną miałem u siebie w mieszkaniu, a drugą tego samego dnia odebrałem od mojego przyjaciela u którego mieszkałem dłuższy czas).
Myślałem, że się ucieszy - w końcu przecież mogę umyć zęby! Jednak reakcja była zgoła odwrotna.
Przestraszyła się, że wszystko zaplanowałem i celowo zostałem tak długo. Zmieniła zdanie i kazała mi iść do domu.
No i poszedłem.

Nigdy nie mów dziewczynie, że myjesz zęby - natychmiast uzna to za podejrzane.

sobota, 15 maja 2010

O dziewczynach, które chcą cię spławić

Są takie dziewczyny, które chodzą do klubu się pobawić - uwierzcie, nie chcą tam poznać wymarzonej wersji żadnego z nas. Jednak żeby pozbyć się facetów stosują różne sztuczki, na jedną z nich natknąłem się dziś.

Mój przyjaciel wykonał skok na granat w czasie tańców (wcześniej wydaje mi się, że dziewczyny zagadywały do mnie, ale jednak teoria bezszumnego terenu zawsze działa - nic nie słyszałem więc tylko uśmiechałem się i kiwałem głową).

Trzeba było zadziałać, przypadkiem więc stanąłem koło atrakcyjnych dziewczyn przy barze i ku mojemu zdumieniu zaczęły mówić po angielsku.
Nie wiedziały, że dwa lata mieszkałem w anglii i mówiłem ze zdecydowanie lepszą płynnością niż one. Kiedy zapytałem po angielsku skąd są i nastąpiła cisza odpowiedziałem po polsku:

- Dlaczego udajecie, że nie jesteście z Polski?
- Skąd wiesz?
- Znacie barmana, a żaden barman w Polsce nie zna ludzi z zagranicy (to założenie okazało się słuszne w tym przypadku)

Zaczęliśmy już rozmawiać po Polsku, ale problemem dla dziewczyn stał się wiek.
Miały otóż 25 lat i uważały, że wszystko wiedzą o życiu.

Starałem się im wytłumaczyć, że są jeszcze młode i "the world is not enough", ale nie uwierzyły. Mogły nie uwierzyć mnie, ale Sha rukh khanowi to już grzech.

Jeśli kobiety pytają cię o wiek, to znaczy, że mają co najmniej 25 lat, chyba że wyglądasz na siedemnastolatka - wtedy lepiej zapuścić włosy na klacie.

niedziela, 9 maja 2010

O dziewczynie o nieznanym imieniu.

Byłem trochę wstawiony - przyznaje. Rozmawiałem z bardzo fajną dziewczyną, wymieniliśmy się podstawowymi informacjami na swój temat, trochę pośmialiśmy.
Ot ciekawa konwersacja z inteligentną i atrakcyjną kobietą!

Problem pojawił się, kiedy w połowie rozmowy zapomniałem jak miała na imię.
Wyczaiłem już imiona jej koleżanek, które siedziały nieopodal. Używała ich w trakcie niektórych historii, ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć jak mi się przedstawiała.
Kasia? Basia? Ola?
Kosztowało mnie to dużo wysiłku, na który w moim stanie nie byłem przygotowany.
W końcu się poddałem i stwierdziłem, że skoro zapomniałem widocznie tak miało być.

Oczywiście mogłem spytać o przypomnienie, ale pomyślałem, że to nieeleganckie oraz jak wszyscy wiemy:
Nie wolno zapominać imienia dziewczyny z którą się rozmawia.

Następnego dnia rano przypomniałem sobie dlaczego nie mogłem sobie przypomnieć jej imienia.
Po prostu zapomniała się przedstawić.

Podryw na pijanego kolegę przetestowany!

Wczoraj udało mi się przetestować mój najnowszy koncept dotyczący podrywu na pijanego kolegę. Nastąpiły jednak pewne modyfikacje. Mój Pijany Kolega był naprawdę pijany jednak zamiast zagadywać do kobiet siedział na krześle przy stoliku i walczył o życie. Był bardzo skupiony na tej czynności i świetnie odgrywał swoją rolę.
Przysiadłem się obok do dziewczyn, miałem pretekst, bo właśnie straciłem kompana do rozmowy (wszak walczył o życie). Rozmawialiśmy sobie trochę i wszystko szło w naprawdę dobrym kierunku kiedy nagle mój pijany kolega zaczął rzygać na podłogę.


Przeprosiłem na chwilę towarzyszkę i zabrałem pijanego kolegę do toalety. W między czasie sprzątnąłem wymiociny z podłogi.
Nie mogłem się zaprezentować z lepszej strony - nagle wyszło na to, że jestem opiekuńczym i odpowiedzialnym facetem - a to wszystko dzięki pijanemu koledze!

Kiedy wróciliśmy do pozycji wyjściowej czyli Ja zagaduje dziewczynę a Pijany Kolega walczy o życie byliśmy bliscy sukcesu, jednak w momencie kiedy odkryłem że dziewczyna z którą rozmawiam wyjeżdża na 3 lata
do Słowenii
do swojego chłopaka
atmosfera trochę siadła.

To musi być ta cała karma, o której tyle się teraz mówi.

sobota, 24 kwietnia 2010

Zegarek, który przepowiada przyszłość.

Jeden z moich ulubionych tekstów jakim można podbić serce każdej dziewczyny jest o zegarku, który przepowiada przyszłość.
Statystyki skuteczności nie są zbyt powalające, ale ponoć największym kłamstwem jest statystyka.
Pomysł jest prosty (i został kilka razy zastosowany)
Zagadujesz dziewczynę monologiem:

- Mój zegarek pokazuje przyszłość
- Mój zegarek mówi, że nie masz na sobie majteczek
- O, przepraszam, to za dwie godziny.

Postanowienie na dziś:
Weryfikacja empiryczna.

Podryw na pijanego kolegę.

Ostatnio zaczynam mieć coraz więcej pomysłów na to jak zagadać dziewczynę, przy tym coraz mniej okazji żeby je wypróbować. Będę umieszczał więc tu moje pomysły - tak aby chętni również mogli je wypróbować.

Do podrywu "na pijanego kolegę" potrzeba szalika, trochę wdzięku i kolegi.

Zasada jest prosta:

"Pijany kolega" (nie musi być naprawdę pijany, choć to pomaga) przysiada się nachalnie do stolika z dziewczynami. Od razu otwarcie zaczyna je podrywać i gadać straszne głupoty. Dziewczyny czują się niekomfortowo, aż tu po minucie, znikąd pojawia się wybawca, który mówi:

"Przepraszam bardzo, mój kolega trochę za dużo wypił" - i wyprowadza kolegę z knajpy. Potem po 20 minutach wraca do knajpy w poszukiwaniu szalika, który "zgubił" kiedy niósł kolegę. Przykładowa konwersacja:

"Masz bardzo ładny szalik, ja też miałem szalik"

Pijany kolega czeka natomiast w następnej knajpie na rozwój wydarzeń i pije, żeby uwiarygodnić odgrywaną postać.

P.S. Warto dodać, że to tak zwana win-win sytuacja. Bowiem kolega, który został sam może zastosować podryw na litość, został bowiem porzucony przez przyjaciela.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Optymalny stan nietrzeźwości.

Teoria optymalnego stanu nietrzeźwości została stworzona na podstawie rozlicznych badań eksperymentalnych, na nielosowej i całkowicie niereprezentatywnej (acz wysoko reprezentacyjnej) grupie badanych, którzy byli świadomi (przynajmniej na początku) celu badania oraz przewidywanego wyniku (jakim był brak świadomości).
Stworzona została przez mojego przyjaciela.

Otóż jest taki stan, kiedy wszystko (może oprócz wspinaczki z półpełną miednicą zamiast czekana) nam wychodzi. Czujemy i wiemy, że świat to za mało.
W tym stanie udaje nam się wszystko.
Stajemy się najlepszymi pisarzami, najlepiej opowiadamy dowcipy, wszystkie kobiety wydają się nami zainteresowane, wpadamy na przełomowe pomysły dotyczące podróży w czasie, stajemy się maksymalnie fotogeniczni (danego wieczoru - niestety proces ten jest odwracalny). Ja w moim optymalnym stanie nietrzeźwości zaczynam wyglądać jak George Clooney.

Ważne jednak jest by tego stanu nie przekroczyć, jak to zrobić?

Kiedy wchodzisz do knajpy wybierasz najbrzydszą dziewczynę jaka tam siedzi.
W momencie kiedy zaczyna ci się podobać, kończysz pić, płacisz i wychodzisz.

Ewentualnie zamiast brzydkiej dziewczyny można użyć niesympatycznego Pana bądź zamówić kartofle z cukrem.

Zasada postępowego poziomu.

Ta teoria siedzi w mojej głowie już od dłuższego czasu i sam się dziwię, że jeszcze jej nie opublikowałem.

Otóż związek dwojga ludzi zawsze musi ewoluować, albo przynajmniej musi się nam wydawać, że tak jest. Z czasem przechodzimy na coraz wyższe poziomy naszej znajomości.
Na początku jest dość prosto. Mamy pierwszy pocałunek, pierwszą imprezę ze znajomymi, pierwszą kolację, pierwszy raz nocujemy u siebie, potem poznajemy rodziców, jedziemy na wspólny wyjazd i tak dalej i tak dalej. Kobiety mają poczucie, że związek się rozwija.
Aż dojdziemy do takiego momentu, że level wyżej oznacza: wspólne mieszkanie lub ślub.
I tu pojawia się problem. Wszak nie zawsze jesteśmy gotowi na imprezę ze znajomymi naszej drugiej połówki, nie mówiąc już o wspólnym mieszkaniu.

Niestety, nie da się obejść tej zasady, bez złamania innej: "Nigdy nie rezygnuj z kobiety, która wie kto to jest Mistrz Yoda" oraz "Jeśli myślisz, że jesteś gotowy na ślub to znaczy, że czas zapłacić rachunek i iść do domu"

środa, 7 kwietnia 2010

Teoria Cienia

Teoria Cienia często jest mylona z teorią dużej baby. Wszystko przez stary dowcip:

- Dlaczego duże kobiety są lepsze?
- Bo w zimie grzeją a w lecie dają cień

Nie o tej jednak teorii Cienia chciałem pisać.
Otóż kobieta jest jak cień, kiedy
ją gonisz to ucieka, a kiedy ty uciekasz to ona cię goni.

Kiedy byłem zainteresowany jakąś kobietą to ciągle kręciłem się dookoła niej, aż w końcu postanawiałem dać sobie spokój. Wtedy nagle okazywało się, że to ona zaczyna do mnie pisać, wydzwaniać i przychodzić (mimo iż wcześniej dawała mi sygnały typu - stary, raczej nic z tego)

Pytanie z czego ten niewłaściwy timing wynika. Ja nadal uważam, że kobiety zdecydowanie za późno wpadają na to, że właściwie to niewielu porządnych facetów na tym świecie się znajduje i postępuje zgodnie z teorią poprzeczki.

Trzeba pamiętać tylko o jednym - Twój Cień nigdy nie może być większy od Ciebie, za to potrafi znikać kiedy gaśnie światło.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Teoria małego szczeniaczka

Gościnny wpis Korespondentki z Wielkiego Miasta
















Generalnie chodzi o to, że uważam że Hugh Grant powinien olać Julie
Roberts w filmie 'Notting Hill'. Nie po to zachowuje się ona przez
cały film jak zimny drań, żeby on na koniec biegł do niej na złamanie
karku w swojej bladoróżowej koszuli (przy okazji obserwacja #1: Hugh
Grant się nie poci) po to by wyznać jej miłość przed stadem
fotoreporterów, a następnie żyć z nią długo i szczęśliwie. Nie nie,
powinien ją olać! Przeprowadziłam sondaż przy dzisiejszym śniadaniu -
4:1. Moi rodzice twierdzili, że powinien ją olać. Moja siostra
uważała, że powinien ją olać. Ja uważałam, że powinien ją olać. Pies
nie głosował, bo był zajęty przywoływaniem do siebie szynki z talerza
siłą woli. Mój bliźniaczy brat - no kocham go bardzo, ale bez
przesady! - twierdzi, że zdecydowanie nie powinien był jej olać. "Bo -
tłumaczy - są kobiety, którym nie można dawać kosza". I wiecie co?
Wcale nie chodziło mu o moją osobę. Chodziło mu o Julię Roberts.

Życie jest jednak brutalne - nie wszystkie wyglądamy jak Julia
Roberts, a nie wszyscy mężczyźni mówią z akcentem Hugh Granta. Nasza
polska rzeczywistość zmusza więc samców do alternatywnych zachowań
godowych, na przykład w postaci popularnych technik podrywu. Więc mój
brat tu sobie skacze na granat, czaruje laski na pana psychologa lub -
bardziej dosłownie - na magiczne sztuczki, a ja przez ten czas
prowadzę badania empiryczne zupełnie innego rodzaju -- jestem
podrywana. Drodzy panowie, podryw na Humphreya Bogarta jest już dawno
niemodny, oto najnowsze trendy w zdobywaniu płci ładniejszej (acz
trudniejszej), pochodzące wprost z królewsko-stołeczno-papieskiego
miasta Krakowa:

1. Podryw na glonojada ("Czy wiesz dlaczego ten glonojad się tak
przysysa do ściany akwarium?")
2. Podryw na doktorat ("Przepraszam, bo ja piszę doktorat... Czy nie
chciałaby się pani ze mną spotkać na kawie i porozmawiać o pani
dzieciństwie?")
3. Podryw na meandry semantyczne języka polskiego ("A co pani myśli o nazwach ulic, które są czasownikami i to jeszcze w wołaczu?")
4. Podryw samochodowy ("Pani tak ładnie wygląda z tyłu, że mógłbym za panią jeździć cały dzień")
5. Podryw liryczny ("hej lala, na twój widok mi odpierdala")

Nie wystawiam żadnych gwarancji skuteczności wyżej wymienionych technik.

I tak to się kręci - mężczyźni szukają coraz to nowych sposobów na
przyciągnięcie uwagi płci przeciwnej, a kobiety szukają coraz to
nowych sposobów na przyciągnięcie uwagi płci przeciwnej. Później z
reguły wszystko się sypie, chyba że się jest Julią Roberts i Hugh
Grantem. Doszłam do tego niedawno - chodzi o to, że większość facetów
jest jak małe szczeniaczki. A my - niech mi wszystkie panie wybaczą, a
panowie wyłączą skojarzenia - jak gumowe zabawki.

Teoria małego szczeniaczka

Gdy mały szczeniaczek dostanie gumową kość - bardzo jest szczęśliwy.
Bardzo jest podrajcowany. Cała ta ekscytacja aż się w nim nie mieści.
I skacze w miejscu z tej radości, kręci się w kółko i chodzi dumnie po
mieszkaniu ze swoją gumową kością w pyszczku, i bardzo jest z siebie
zadowolony. Ale niech ktoś nagle zabierze szczeniaczkowi zabawkę!
Popiszczy trochę, poskomli. A potem o niej zapomni, zajęty innymi
szczeniackimi* rozrywkami.

*to niezła gra słów, uważam że bardzo mi się udała!

Właściwie teoria ta została stworzona na podstawie jednego konkretnego
osobnika płci męskiej, ale po konsultacji z moim bliźniaczym bratem
rzekł mi on: "a to my wszyscy tak mamy". No dobra, niech będzie że
wszyscy. My też wszystkie tak mamy - te małe szczeniaczki są w ogóle
jakieś nadpobudliwe. Nie do poskromienia. Bywa, że irytujące. Mój
boże, ale czasem po prostu nie sposób im się oprzeć.

sobota, 3 kwietnia 2010

Ciemnookularowe zmory.


Nadchodzi ten czas, który większości ludzi kojarzy się z pięknymi czasami - Piwo w parku, porozbierane dziewczęta, ogródki piwne, grille piwne, spotkania przy piwie, festyny piwne, porozbierane dziewczęta, piwo na plaży, piwo na hamaku i cała reszta porozbieranych dziewczyn.

Zapominamy jednak o ważnych niebezpieczeństwach, które czyhają na nas w tym czasie, jednym z nich są ciemnookularowe zmory.

Kiedyś pojawiła się moda na duże czarne okulary przeciwsłoneczne. Pragnę ostrzec wszystkich mężczyzn przed tym zdradliwym wynalazkiem.
Nieraz zdarzało mi się widzieć w oddali śliczną dziewczynę właśnie w dużych ciemnych okularach, po czym okazywało się, że nie jest wcale tak śliczna (czasem też okazywało się, że to wcale nie dziewczyna - niektórzy faceci w długich włosach powinni obowiązkowo nosić brody)

Wszystko przez ciemne okulary, które zasłaniają nie tylko oczy, ale i wszystko wokół.
A trzeba przyznać, że większość ludzi podbródki ma dość atrakcyjne - stąd ludzie w ogromnych czarnych okularach nam się podobają.

Jeśli chodzi o facetów i okulary przeciwsłoneczne, to odpowiedź jest tylko jedna: David Hasselhoff

czwartek, 1 kwietnia 2010

Efekt śledzia

Znajomy opowiadał mi kiedyś o super sposobie na poznanie świetnych dziewczyn - internet.
Nigdy nie korzystałem z tego narzędzia, jako że uważam to za pójście na łatwiznę.
Jednak postanowiłem przeprowadzić mały eksperyment.

Utworzyłem konto, dałem świetne zdjęcie i napisałem opis:

Mam opinię kobieciarza i pijaka, ale to nieprawda, bo najwięcej czasu spędzam grając
w gry komputerowe, ale nie żadne szczelanki, tylko takie pożądne.
Nie lubię grubych dziewczyn i marmolady.

Oczywiście wykształcenie zawodowe i koleś na bezrobociu.
W ciągu dwóch dni dostałem ponad 20 odpowiedzi.

Stwierdziłem, że to za proste. Zmieniłem więc swój status na pracującego
studenta. Wyrwałem też kilka zdań z efektu Barnuma (zainteresowanych zapraszam do wklepania tego w google) - więc teoretycznie każdemu będę się podobał.
Liczba odpowiedzi w ciągu 2 tygodni - 3.

I tak sobie myślę, że dziwni faceci są pociągający tak jak śledzie.
Każdy z nas musi ich spróbować, od czasu do czasu lubi je zjeść, ale codziennie na śniadanie to trochę przesada.
No chyba, że serwuje się je zawsze z wódką.

Poimprezowe przemyślenia

wstałem rano po imprezie.
Głowa bolała, więc wiedziałem, że było nieźle.

Pozostały jednak pewne pytania bez odpowiedzi

1) dlaczego szukałem w google ulicy rypackiej w wałbrzychu? (znalazłem to wejście w historii przeglądania o 1 w nocy)

2) czemu zastanawiałem się nad tym, czy istnieje homoseksualny nekrofil? (to pamiętam)

i kilka notatek, które zapisałem na telefonie:

1) faceci to dranie

2) kurde, nie rozumiem

3) za dobrze znamy facetów, żeby powierzyć im nasze siostry

sobota, 20 marca 2010

Podryw na psa

Wielu ludziom wydaje się, że wystarczy mieć szczeniaczka i już.
To nie takie proste, ale coś w tym jest.
Moi współlokatorzy mieli psa, bardzo grzecznego, małego i słodkiego.
Nazywał się Filip (co było pewnym problemem kiedy chodziło się z nim po parku i próbowało przywołać do siebie - co prawda nie było jeszcze wtedy takiej nagonki na pedofilów jak za czasów Polańskiego, niemniej jednak trzeba być czujnym)

Od czasu do czasu wychodziłem z nim i zawsze wtedy dziewczyny się za nami oglądały.
Kiedyś Filip podszedł do ławki na której siedziały dwie dziewczyny.

- Jaki śliczny piesek
- Prawda? I bardzo grzeczny
- Zwykle widzimy go z kimś innym
- Pomagam koledze.
- To tak miło i fajnie
- Miłego dnia!

Zadziałało, tyle że dziewczyny były grubo po sześćdziesiątce.

I tak sobie myślę, gdyby można było wytresować psa, żeby podchodził tylko do tych ładnych dziewczyn.
Problem polega na tym, że psy nie widzą kolorów - jak więc mu wytłumaczyć, żeby wybierał rude i chude?

Kolega mojego faceta

Rzadko piszę o związkach, jednak nie wynika to z tego, że nie jestem w nich ekspertem (za każdym razem świetnie mi idzie dopóki nie zacznie iść gorzej).

Każdy chłopak ma kolegę, za którym jego dziewczyna nie do końca przepada. To znaczy bardzo go lubi, ale nie kiedy przychodzi w odwiedziny.
Ten kolega zabiera chłopaka na piwo, każe mu oglądać mecze i spija go alkoholem! (chociaż ten biedny chłopak wolałby zostać w domu ze swoją prawie narzeczoną i kotem)

I jak chłopak przestaje dbać o swoją dziewczynę - to przez kolegę.
Kiedy przestaje się golić - to przez kolegę.
Kiedy nagle chce częściej się kochać - to przez kolegę.
Kiedy gotuje romantyczną kolację - to dzięki dziewczynie.

Bardzo często funkcjonuje w umysłach kobiet w ten sposób.
Dlaczego? - to przez kolegę.

niedziela, 14 marca 2010

Filmy porno c.d.

Jestem dorosły, mogę więc oglądać filmy dla dorosłych. Jednak pamiętajmy, że wszystko co tutaj opiszę słyszałem od kolegów. Których? Nie pamiętam, ale na pewno nie chce ich znać.

Moje ulubione tytuły (to znaczy moich kolegów) to:

1) Rżnięcie w tartaku

2) Łysek w pokładach Idy

3) Uwięzieni w Ikarusie

4) Familiada

5) Na własną rękę

Tytuł świadczy o filmie, ale poza tym jest jeszcze fabuła. Tu trzeba stwierdzić, że Polacy mają największy talent do pisania scenariuszy.

1) Film w którym do kobiety przychodzi Mietek Akwarysta, żeby uzgodnić warunki sprzedaży akwarium, ale okazuje się, że cena jest za wysoka i kobieta nie może pozwolić sobie na hodowanie rybek. Wtedy pada pytanie: "I co my teraz zrobimy?"

2) Film w którym facet dowozi worek kartofli do mieszkania, a kobieta niestety nie ma czym zapłacić. Wtedy pada pytanie: "I co my teraz zrobimy?"

I zawsze wtedy zastanawiam się po co studiować? Przecież taki pizza boy to ma piękne życie.

Dzień steka i loda.

Przypomniałem sobie, że dziś święto steka i loda - wpis o tym ciągle jest wymazywany z wikipedii i stale dodawany z powrotem.
Pomysł jest taki: 14 lutego są walentynki - ale to babskie święto i faceci starają się zawsze dla kobiet. Dlatego 14 marca świętujemy dzień steka i loda.
Pomysł jest prosty - kobieta swemu mężczyźnie w ten dzień musi dostarczyć obie te przyjemności. Raz gotując, drugi raz zaspokajając go oralnie (myślałem o tym jak to ująć delikatnie przez 15 minut)
Jak to się mówi: nie tylko przez żołądek, do serca.

I właśnie w takie dni nagle okazuje się, że dla kobiet amerykańskie święta są głupie i przereklamowane, dlatego nie warto ich świętować.

Myślę, jednak, że musimy podejść do tego tak jak do dnia kobiet - nie możemy doceniać Pań tylko 8 marca, powinniśmy to robić 365 dni w roku.

Przyjaciel Gej.

Mówi się, że geje to najlepsi przyjaciele kobiet. Ponoć dlatego, że jednocześnie mogą być z dziewczyną blisko, a z drugiej strony nie zbyt blisko i nigdy nie przyjdzie im do głowy żeby przenieść znajomość na wyższy level (chociaż zawsze chciałem wypróbować podryw na geja, poznać ją trochę, potem spić a potem rano powiedzieć:"o mój Boże, nigdy w życiu nie czułem się w ten sposób z inną kobietą, odmieniłaś mnie")

Samemu byłem ponad przeciętną liczbę razy pytany, czy przypadkiem nie jestem gejem (zawsze przez kobiety) co odbieram zawsze jako komplement. Problem pojawia się wtedy, kiedy nie jesteś gejem, a i tak stajesz się przyjacielem gejem.
Z kobietami rozmawiam o wielu rzeczach, a większość z nich wierzy, że zawsze będę potrafił je zrozumieć.

Jedna znajoma opowiadała mi o tym jak to zdradza swojego chłopaka, ale tylko dlatego że on też ją zdradza, chociaż ona tak tylko przypuszczała - powiedziałem: spoko, rozumiem.

Inna opowiadała mi o swoich eksperymentach z kobietami - powiedziałem spoko, rozumiem (chociaż w głowie obrazowałem sobie wtedy dokładnie przebieg tego eksperymentu)

Jeszcze inna opowiadała mi historię faceta, który jakoś nie mógł się przy niej podniecić - powiedziałem spoko, nie rozumiem (do 40 to kwestia psychy, po 40 kwestia kobiety)

Wszystko super, tylko dlaczego do roli przyjaciela geja nie można byłoby dopisać schematu "idziemy razem na zakupy przymierzać seksowną bieliznę"

Jednak w pamięci mam to co powiedział mi w tym temacie znajomy gej: "A teraz pomyśl sobie, że jesteś gejem i jednocześnie zostajesz przyjacielem gejem, ale innego geja"

sobota, 13 marca 2010

Zazdrość

Wszyscy jesteśmy zazdrośni. Ja najbardziej o swoje siostry, potem przyjaciółki, potem koleżanki. Czasem nie zdajemy sobie sprawy nawet jak bardzo.

Kiedy jesteście w klubie podpatrzcie swoje znajome, wokół których kręci się
wianuszek facetów. Skradają się, uśmiechają, próbują łapać za ręce. Najśmieszniejsi są ci co ruszają rękami i powoli zakradają się od tyłu myśląc, że nikt ich nie widzi.
A wszystkie te dziewczyny uciekają.

Dlaczego? Przecież ponoć to tylko taniec.

Byłem kiedyś w klubie i podszedłem do tego strategicznie. Tańczyłem sobie i rozglądając się nie wybrałem najładniejszej dziewczyny w knajpie, tylko tą najbardziej szaloną. Takie nigdy nie odmawiają, po prostu chwyciłem ją za rękę i zaczęliśmy nasz dance makabra - nie skończyło się zresztą tylko na tym.

Jednak zawsze wtedy pamiętam co robił mój przyjaciel. Wychodził na parkiet i po prostu tańczył. Nie dla dziewczyn, nie dla znajomych, dla siebie. Tańczył i cieszył się samym sobą. Paradoksalnie mnóstwo dziewczyn to zauważało i starało się do niego dołączyć, a on odmawiał.

Zajmijcie się sami sobą, a ludzie to zauważą.

środa, 10 marca 2010

Poradniki podrywania

Przeczytałem ostatnio poradnik dotyczący podrywania (nie kupiłem, zaczaiłem się w empiku w kącie żeby nikt nie mógł mnie znaleźć)
Znalazłem kilka interesujących porad, które każdemu z Was mogą się przydać.

1) Jak poznać, że kobieta milczy?
Objawy - na twoje pytania odpowiada tak, nie, lub nie wiem

2) Pierwszy pocałunek musi być bezdotykowy!

3) Jeśli nie jesteście pewni swojego oddechu, chuchnijcie mamie w twarz i spytajcie, czy jedzie wam z ust.

4) Preteksty do zagajenia rozmowy:
- Osłonić kobietę przed błotem spod pędzącego autobusu
- Pomóc jej znaleźć drogę kiedy chodzi z mapą
- Zapytać, czy się nie znacie
- Przepraszam, nie mam lusterka (na kąpielisku)
- Przepraszam, zgubiłem brata

5) Polecam cały rozdział "Jak poznać histeryczkę" oraz jak się jej wystrzegać.

Z moich doświadczeń udało mi się podrywać kobiety na wiertarkę udarową i różowe płetwy - podryw na brata zastosuje kiedy tylko spotkam kobietę z mapą na kąpielisku, którą ochronie przed błotem. Potem spytam, czy się skądś nie znamy, a ona cokolwiek nie odpowie, będzie milczeć.

Lista Forera

Ludzie robią przeróżne listy dotyczące tego co muszą osiągnąć w swoim życiu.
Żeby pozostać na czasie stworzyłem swoją - "Czego muszę spróbować zanim skończy się życie/ożenię się"

1) Podryw na "Pana Bułkę" - chodzisz na rynku w przebraniu Pana Bułki i rozdajesz swoje wizytówki. Ja bym zadzwonił.

2) Podryw na Geja - zachodzisz dziewczynę w markecie i znienacka mówisz: "O mój Boże, ależ masz genialną bluzkę, gdzie ją kupiłaś?"

3) Podryw na psychologa - siedzisz w Empiku w dziale psychologia. Dziewczyna podchodzi do półki i wybiera jedną z książek. Wtedy działasz: "YYY, na twoim miejscu nie brałbym tej książki"

Dalsze konwersacje opiszę kiedy wypróbuje wszystkie pomysły.

Sklep z czekoladą

Wszyscy faceci krótko po rozstaniu zachowują się dziwnie.
Zwykle postanawiają nadrobić "stracony" przez siebie czas przekonując
siebie, że tak naprawdę są panami własnego losu i panami wszystkich kobiet.

Mała dygresja:

Ona przy rozstaniu mówi:
- A ja robiłam z Tobą takie rzeczy
- No ja z Tobą przecież też!

Zagadujesz jedną dziewczynę "na psychologa", a ona pyta:
- Naprawdę uczycie się manipulować ludźmi?


I wtedy dociera do Ciebie jaką masz władzę. Wszystkie te sztuczki, techniki, otwieracze, teksty.
Wybranie tej jednej kobiety przekreśla jednak syndrom sklepu z czekoladą. Kiedy wejdziesz do takiego dobrze zaopatrzonego widzisz migdały w czekoladzie, a potem żelki w czekoladzie, a potem czekoladę kasztankową i tak w nieskończoność. Nigdy nie możesz się zdecydować co wybrać, dopóki nie zamkną sklepu i cię nie wyrzucą.
Bez czekolady.

sobota, 6 marca 2010

Teoria bezprzegubowego autobusu

Wyszedłem ostatnio wcześniej z pracy. Świeciło śliczne słońce i było bardzo ciepło, a ja zrobiłem już większość rzeczy, które chciałem zrobić więc stwierdziłem, że czas zluzować i iść do domu (zwykle wychodziłem godzinę, półtora później)

Lekkim i dumnym krokiem pożegnałem się z koleżanką na recepcji, potem z panem ochroniarzem i ruszyłem na autobus.
Czekałem chwilę, kiedy okazało się, że zamiast kilku-przegubowego, niskopodłogowego mercedesa podjechał mały, stary gruchot (takie jeździły kiedyś do Szałszy)
Wsiadłem razem z mnóstwem ludzi (zazwyczaj nikogo w autobusie nie ma) i stałem w ścisku w korku (zazwyczaj nigdy nie stoję w korku), przez co jechałem dwa razy dłużej do domu. W dodatku było tak gorąco, że już po 5 minutach spociłem się jak świnia (albo raczej jak spocona świnia)

I wtedy pomyślałem. Z tym autobusem, jest jak ze ślubem.
Na początku jest gorąco, ale potem szybko masz dość, nie możesz nawet na chwilę usiąść, a podróż trwa dwa razy dłużej.

Czasem nie warto wychodzić na wcześniejszy autobus.

czwartek, 4 marca 2010

O przyjaźni, modzie na sukces i gołębiach.

Jeszcze jedna rzecz przesłana przez Jugglera, have fun!

Ostatnio jeden z moich kumpli przyszedł do mnie na imprezę - podobno miała to być moja impreza urodzinowa, ale jakoś nie czułem żebym miał urodziny, mimo że butelka uzo, nóż i motocyklowa skórzana kurtka sprawiły że było mi miło ( jeśli komuś po 5 piwach jest niemiło to niech koniecznie coś z tym zrobi – na przykład wypije następne). Byłoby mi jeszcze bardziej miło gdyby ów przyjaciel przyszedł sam, a nie z moja byłą prawie nie doszłą kobieta, która bardzo mi się podoba(ła) – czasem zastanawiam się, czy moje życie nie jest przypadkiem pierwowzorem mody na sukces, choć Ja w przeciwieństwie do Ridga nie mam jeszcze dzieci z każdą kobietą z którą rozmawiałem (podkreślam słowo jeszcze).
Stwierdziłem, że pokaże klasę i ukryje swoje niezadowolenie, postanowiłem więc po otrzymaniu prezentów pić dalej i nie zwracać uwagi na dwa gruchające gołąbki obok.
I może to wszystko skończyłoby się dobrze, gdybym nie zaczął rzygać jak kot tam gdzie siedziałem. Spiłem się strasznie, w dodatku zarzygałem sobie jedyne czyste spodnie jakie miałem. Przyjaciel z dziewczyna wyszli. Ja zostałem sam zarzygany i pijany jak bela z brudnymi spodniami.
Nigdy nie zapraszaj przyjaciela z twoja była dziewczyna bo plamy z jeansów ciężko schodzą.



Bycie dżentelmenem wymaga mocnego żołądka

Teoria poprzeczki

W życiu każdy z nas ma ustawioną poprzeczkę jeśli chodzi o płeć przeciwną.

Z mężczyznami jest prościej - kobieta nie pięknieje wraz z wypitym alkoholem, ale to facetowi zmniejszają się wymagania (aż do poziomu "wszystko mi jedno", ale ten osiągają tylko niektórzy)

Jeśli chodzi o kobiety to tu sprawa nieco się komplikuje. Większość dziewczyn na końcowych latach studiów zdaje się mieć już ułożone życie, pewnych chłopaków.
Jednak 50% z nich kiedy skończy studia zada sobie pytanie: "Jest fajnym gościem, ale czy to on ma być ojcem moich dzieci?" i wtedy 3 na 4 z tych 50% zerwą ze swoimi facetami. Jednak po pół roku okaże się, że życie na rynku transferowym nie jest proste i trudno wyhaczyć porządnego faceta. I wtedy zaczną obniżać swoje wymagania.

I wtedy będziemy mieli szanse.

niedziela, 28 lutego 2010

Relacje męsko - męskie

Umiejętności interpersonalne można rozwijać nie tylko rozmawiając z kobietami, ale również z obcymi facetami. Podejście jest tak samo proste jak w przypadku kobiet - nie ma reguły.

Kiedyś wychodziłem z klubu, i minąłem się z grupką facetów która przysiadła się
do naszego stolika. Jeden z nich zatrzymał mnie i powiedział:
- Nazywam się Sebastian Warak, zapamiętaj to imię
No i zapamiętałem

Wczoraj wracałem zatłoczonym nocnym autobusem, siedziałem obok jednego
łysego gościa, który darł się strasznie do swojego kumpla, który siedział gdzieś z tyłu.
Zaczął mówić coś do mnie, ale niewiele usłyszałem więc powiedziałem:
- Dobrze
- Dobrze to ja potrafię dwie rzeczy: jebać się i kraść
- I chyba pić jeszcze potrafisz? (tu nastąpiła chwila konsternacji)
- Tak, pić też, ale to dopiero na trzecim miejscu

Wysiadł na następnym przystanku, uścisnął rękę i życzył powodzenia
- Lubię Cię - dodał na koniec i wyszedł


Nie wszystkie jednak spotkania nocą z facetami należą do przyjemnych.
Kiedyś wracałem przez tak ciemny park, że aż się zacząłem zastanawiać
dlaczego jest taki ciemny. Zaczepił mnie tam cygan (był przystojny i dobrze ubrany)
i chciał mi się sprzedać.

W pewnych sytuacjach nie trzeba być po kursie asertywności, żeby potrafić powiedzieć "nie".

Prawdziwy Czarodziej

Mój znajomy Juggler przesłał do mnie kilka swoich przemyśleń. Myślę, że na pewno się spodoba:

Miało być o chlebowniku, (chlebownik to takie pudełko gdzie trzyma się chleb - wyjaśniam żeby nikt nie pomyślał sobie od razu, że to coś zboczonego), ale chyba napisze o człowieku którego spotkałem kiedyś na pewnej imprezie i co dziwne nie działo się to we Wrocławiu.

Wybrałem się na miasto razem z moim kumplem do jednego z modnych warszawskich klubów, zamówiliśmy piwo, i oddaliśmy się podziwianiu kobiet które niczym sarenki na polanie zaczęły pojawiać się na parkiecie. Czas mijał, piwa i papierosów ubywało, kiedy obok mnie i przyjaciela usiadła jedna z sarenek niebywałej urody. Już miałem się odezwać kiedy podszedł do niej mężczyzna (i to taki mężczyzna którego na pewno nie spotkasz w klubie studenckim) łysiejący pan po 50 w starym, niemodnym swetrze i tanim papierosem bez filtra w gębie podchodzi do owej dziewczyny i mówi:

-Cześć jestem Marek a ty jak masz na imię ? 
-Ewa  
-Droga Ewo jutro o tej samej porze w tym samym miejscu 
-Nie, pan nie jest w moim typie
-Nie? Tak  powiedziała mi tylko Sofia Loren

Dziewczyna wytrzeszczyła swoje piękne zielone oczy, i podała facetowi swój numer telefonu.
Nie wiem jak do tego maja się magiczne sztuczki, ale to chyba musiał być prawdziwy czarodziej.

Randki - granica

Byłem kiedyś na randce na której dziewczyna płaciła za siebie. Nie żebym Ja nie chciał
tego zrobić, jednak uparła się tak, że koniec. Zastanawiałem się długo dlaczego to zrobiła, w końcu ten jeden drink nie stworzyłby ogromnej dziury budżetowej w moich finansach.
Z pomocą przyszła mi moja siostra, która wyjaśniła, że niektóre dziewczyny nie chcą
czuć, że są coś facetowi winne.
Tak sobie myślę, że gdyby po każdym drinku dziewczyna rzeczywiście była mi winna seks, to wtedy dopiero mielibyśmy kryzys.

Niedawno widziałem parę w knajpie i zastanawiałem się, czy to ich pierwsza randka, czy po prostu się kolegują. Gościu był trochę poddenerwowany a dziewczyna za każdym razem rozliczała się z nim co do grosza (dosłownie, latała za nim z drobniakami - i tu powstaje pytanie: rozliczała się z nim po to żeby nie czuć się źle, czy dlatego żeby dać mu do zrozumienia, że to nie jest randka?)

Czasem facet musi się poczuć jak facet, nawet jeśli nim nie jest.

Zawsze wolałem rozwiązania na luzie, na pierwszym spotkaniu można odpuścić, na drugim zapłacić za część rzeczy albo zaprosić do siebie na obiad. Pamiętajmy, że zanim ludzie wymyślili pieniądze, agentów ubezpieczeniowych i napady na bank po prostu wymieniali się tym co mieli.

Inna sprawa, że czasem nie wiadomo, czy randka to randka, czy spotkanie towarzyskie? Kiedyś miałem określoną definicję, ale upadła. Bywałem na spotkaniach towarzyskich, które dziewczyny odbierały jako randki i odwrotnie - wbrew pozorom czasem bardzo trudno to określić!

Zawsze sobie wtedy myślę o tym co mówił w takich sytuacjach Obeliks:
"Powariowali ci Rzymianie"

niedziela, 21 lutego 2010

Wyciszenie znajomości

Ludzie stosują różne sztuczki by zakończyć krótką znajomość (podkreślam krótką, kiedy właściwie wszystko kończy się zanim zdąży się zacząć).

Niektórzy po prostu przestają się odzywać - nie polecam metody, wszak nie wolno palić za sobą wszystkich mostów. Zresztą potem następuje średni klimat kiedy okazuje się, że podrywasz współlokatorkę dziewczyny, do której właściwie przestałeś się odzywać.
(Uważać należy również w tramwajach, autobusach i w innych miejscach publicznych - nigdy nie wiadomo kiedy można kogoś spotkać). Kiedyś miałem zakaz chodzenia przez 3 lata do znajomych koleżanki na imprezy.

Można spotkać się i wyjaśnić dlaczego nie chcesz kontynuować znajomości na tym poziomie - i tutaj mamy do dyspozycji "zostańmy przyjaciółmi" - moje ulubione, ponieważ biorąc taką definicję wszyscy ludzie z którymi nie mam kontaktu byliby moimi przyjaciółmi (wow, chyba naprawdę mam wielu znajomych!)
Można wypunktować to co ci się nie podoba, jednak kobiety lubią roztrząsać wszystko po kilka razy (i słusznie), jednak zwykle wszystko kręci się wokół mało konstruktywnych tematów a po kilku dniach i tak okazuje się, że jesteś draniem (wtedy w środkach komunikacji miejskiej trzeba uważać na koleżanki, a nie samą dziewczynę)

Można zastosować też coś, co nazywam "Wyciszeniem znajomości". W pewnym momencie powoli zmniejszasz częstotliwość pisania i dzwonienia. Odpowiedzi są coraz bardziej skąpe i krótkie, jednak formalnie nikt nie może ci nic zarzucić (bo przecież utrzymujecie kontakt). Jeśli chodzi o tematy związane z flirtem bądź waszą relacją to po prostu je ignorujesz. Oczywiście wszystko robimy bardzo powoli, nie nagle, żeby nie można było nas oskarżyć o brak zaangażowania.
(wtedy w środkach komunikacji miejskiej jedyne na co trzeba uważać to kontrolerzy i kieszonkowcy)

Zdecydowanie działa - jednak problem powstaje wtedy, kiedy zauważasz jak ktoś zaczyna to stosować na Tobie - i to zanim jeszcze opublikujesz ten sposób na swoim blogu.

piątek, 19 lutego 2010

Piękne kobiety

Zawsze uważałem, że atrakcyjne kobiety wiedzą, że są atrakcyjne, więc nie warto im tego od razu powtarzać.
Nigdy nie wierzyłem w teksty w stylu:

"Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką znam"

"Pani jest taka ładna, ożeni się Pani się ze mną"

"Mogę ci zrobić zdjęcie? Będę miał najpiękniejszą kobietę na świecie na tapecie" - dodatkowo się rymuje

Zawsze wolałem przemycać takie informację ukradkiem, jako oczywiste fakty dorzucane
do konwersacji. Zawsze wzruszam wtedy ramionami pokazując, że to przecież oczywiste i nie ma co się przejmować.

Nie każdy jednak uważa to za słuszne. Pamiętajmy dlaczego większość ślicznych dziewczyn jest z cienkimi facetami - po prostu cała reszta boi się do nich podejść.
Może więc dlatego decydują się na kiepskich gości, którzy jednak wpadli chociaż raz na to, że przecież nie mają nic do stracenia.

Nawet jeśli nie jesteś frajerem, czasem musisz zachować się jak jeden.

Czwartkowe przemyślenia.

Kilka obserwacji z wczorajszego wieczoru:

1)Paulina jest najpiękniejsza (zwłaszcza kiedy patrzy mi przez ramię)

2)Na reggae party przychodzą naprawdę fajne laski

3)Każda reggae laska ma przynajmniej jedną normalną koleżankę

4)Reggae laski i jej koleżanki świetnie się ruszają

5)Żeby zagadać reggae laskę trzeba być na tyle trzeźwym żeby do niej podejść

5)Ciężko się mówi "zajęte" i rzyga równocześnie

6)Kiedyś zatrudnię się na jedną noc w barze kebab, żeby zobaczyć tych wszystkich pijanych ludzi i móc się z nich śmiać

7)Zabrałem resztę kebaba do domu, jako nagroda dla bohatera wieczoru, ale rano nikt nie chciał go zjeść

poniedziałek, 15 lutego 2010

Striptiz club

Każdemu facetowi przyszło kiedyś do głowy żeby zawitać do striptiz clubu. Większość takich pomysłów pojawia się pod wpływem, jednak ciekawość mężczyzn pod tym względem jest bardzo duża również na trzeźwo.

Kiedyś poszedłem na piwo z kumplem, odprowadziłem go na autobus i miałem się kierować w stronę knajpy, w której przesiadywała moja siostra mająca mnie odwieźć za 2 godziny do domu. Szedłem i szedłem aż przede mną pojawił się napis ogłaszający wszem i wobec, że stoję przed striptiz clubem.

Nie pomyślałem, że to znak, czy przeznaczenie, po prostu stwierdziłem, że chyba mam dostateczną banie żeby tam wejść.
No i wszedłem.

I były rurki i były striptizerki i było piwo. Jedna z nich przesiadła się do mnie i od razu zapytała, czy jestem pierwszy raz w takim miejscu (widać bardzo się rozglądałem).
Rozmawialiśmy z przerwami na to kiedy była jej kolej występu (tu muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem tego co te panie potrafią wytańczyć)

Spytałem, czy rzeczywiście napiwki wkłada się za majtki i Kasia (choć wiem, że nie było to jej prawdziwe imię potwierdziła)
Włożyłem więc napiwek, oglądając jeszcze długo show aż w końcu nadszedł czas kiedy trzeba było iść na mój transport.
I wtedy jedna z tancerek zaproponowała mi, że może lepiej będzie jak mnie odwiezie.


Podziękowałem, wróciłem do siostry, spotkałem jej kolegów, którym natychmiast opowiedziałem gdzie byłem i zostałem gwiazdą wieczoru.

Wszyscy faceci zastanawiają się jak to jest w striptiz clubie, ale niewielu tam chodzi.
I w sumie słusznie - nic ekscytującego.

sobota, 13 lutego 2010

Prawda objawiona

Wczoraj jechałem pociągiem. Było już strasznie późno i prawie zasypiałem na stojąco.
Wsiadłem do przedziału zajętego przez jedną dziewczynę - mój plan był następujący: wejść, spać, pooglądać coś na kompie, potłumaczyć kilka rzeczy na kompie, spać.

Usiadłem i spojrzałem na nią, wyglądała na zmęczoną. Nie miałem swojej świetnej marynarki, ani nawet koszuli. Nie prowadziłem udawanych biznescalli przez telefon. Ot tak, siedziałem sobie w niewyprasowanej bluzie i zużytych jeansach. Nie myślałem o magicznych sztuczkach, tekstach i wszystkich innych pierdołach, nie myślałem nawet o tym żeby ją zagadać.
Zobaczyłem, że jest zmęczona i po prostu odparłem:

- Ciężki tydzień?

Przegadaliśmy całą drogę. Świetnie się śmiała, w dodatku z moich dowcipów!
Umówiliśmy się na spotkanie we Wrocławiu.
I nawet to, że ma 180cm wzrostu przestaje mi przeszkadzać.

Czasem wydaje mi się, że te wszystkie porady można sobie wcisnąć w tyłek.

Waleńtynki

Walentynki to taki dzień kiedy zwykle chciałbym się schować pod kołdrą i udawać, że mnie nie ma (Z dniem kobiet mam to samo).
Problem polega tu na tym, że jeśli dasz ukochanej prezent, to jesteś w porzo. Jak nic nie dasz to jesteś draniem. Nie ma opcji w której wychodzi na to, że jesteś świetny.
Tak samo jest z dniem kobiet i kwiatami.

Kiedy miałem dziewczynę to zawsze ustalaliśmy, że nie robimy nic na walentynki. Potem okazywało się, że "nie robimy nic na walentynki" oznacza "mówimy sobie, że nic nie robimy ale to po to żeby coś zrobić i była niespodzianka".
No cóż, ja byłem zaskoczony.

piątek, 12 lutego 2010

Pijani faceci

Zdarza się w życiu każdego mężczyzny, że kiedyś wypije za dużo.
Niektórym częściej, innym rzadziej.
Przeważnie wtedy robi się dziwne rzeczy, czasem pisze się dziwne rzeczy, czasem mówi się głupoty.
Najnowsze telefony mają GPS, Radio i inne bajery, ale tak naprawdę ciągle brakuje im jednego - alkomatu, który blokowałby wysyłanie wiadomości kiedy przekroczysz daną dawkę promili.

Pamiętam jak kiedyś napisałem do dziewczyny po pijaku: "k****, walnąłem w słup" - możecie sobie wyobrazić jaki był efekt tego bajeru.

Innej powiedziałem kiedyś co o niej myślę (byłem bardzo asertywny) i wiecie co? - od tego czasu jeszcze bardziej mnie lubi (nie muszę mówić, że nie były to miłe rzeczy)

Mój kumpel zawsze jak się upił dzwonił do dziewczyny i mówił, że ją kocha - ona to uwielbiała, choć przypuszczam, że gdyby dzwonił do niej o 3 rano codziennie to jej entuzjazm szybko by opadł.

Kiedyś obudziłem się po imprezie pewnego niedzielnego ranka i przywitało mnie sympatyczne powiadomienie "wiadomość dostarczona" - odbiorcą był mój szef.
"Teraz przegiąłeś" - pomyślałem sobie, okazało się jednak, że dotyczyło to smsa, którego wysłałem kilka dni wcześniej w godzinach pracy.

Pijany ma szczęście.

o "cześć" ludziach, czyli czy ja na pewno go znam?

Na uczelni, w autobusie, na klatce schodowej zdarza się tak, że cyklicznie mijamy pewnych ludzi.
Dochodzimy wtedy do takiego momentu, kiedy widzimy znajomą twarz i wtedy pada pytanie:
czy ja go znam, czy powinienem powiedzieć cześć?

I za którymś razem mówimy "cześć", ot tak, na wszelki wypadek. Następnym razem to ta osoba wita się z nami pierwsza i już nigdy nie będzie wiadomo, czy kiedyś właściwie się poznaliśmy, czy nie.

Mam mnóstwo takich znajomych, co do których nie jestem pewien, czy właściwie kiedyś ich poznałem, choć z niektórymi chyba gadałem, na jakiejś imprezie.

Wysiadałem ostatnio z tramwaju i mignęła mi twarz dziewczyny, w dodatku atrakcyjnej.
Wiedziałem że skądś ją znam i za nic nie mogłem sobie przypomnieć.
Pamiętałem, że kiedy ją poznałem spodobała mi się - dlaczego więc jej nie podrywałem? - może była dziewczyną jakiegoś kolegi
Pamiętałem, że miała wysoki głos i cała się ruszała kiedy opowiadała jakąś historię.
Pamiętałem to wszystko, ale nie wiedziałem gdzie ją spotkałem.

Teraz ustaliłem, że to była chyba impreza w Częstochowie, chyba, chyba podobała się mojemu koledze, może nie wiem na pewno.

Pamiętajcie, kiedy następnym razem spotkacie "cześć ludzia", przywitajcie się, na pewno sobie nie zaszkodzicie.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Filmy porno

Myślałem kiedyś o filmach porno (nie żebym oglądał - wszak o wszystkim opowiadali mi koledzy)

Mój ulubiony tytuł - Rżnięcie w Tartaku.

Kiedy byłem na wigilii mojego roku zastanawiałem się, czy istnieje świąteczne porno - cóż, wystarczy wklepać odpowiednią frazę w google i jest.

Dzisiaj będąc w knajpie usłyszałem o kolesiu opowiadającym o filmie z nosorożcem i laską. Od razu zacząłem się zastanawiać czy ktoś kiedyś wpadł na pomysł by nakręcić o tym film ;)

Wpisuje w google rihno+babe - i wyskakują mi filmiki małych nosorożców (są urocze)

Wpisuje w google rihno+girl - i mam przed sobą filmiki damskich nosorożców

Wpisuje w google rihno+sex - i mogę oglądać nosorożce uprawiające seks.

Chyba jednak nie wszystko nakręcili, jeśli ktoś podłapie pomysł to zrzekam się praw autorskich do pomysłu.

niedziela, 7 lutego 2010

Co drzemie w facetach?

Wracałem wczoraj tramwajem z koncertu, na jednym przystanku wsiadła grupka nieźle wstawionych facetów. Mieli tak dobry humor, że zaczęli śpiewać. Jako że wcześniej przez 2 godziny nasłuchałem się dobrej muzyki to w porównaniu wypadali bardzo blado.
Ważne jest jednak co śpiewali. Była rota, Hej Śląsk, Sokoły i inne znane kawałki.
Przegięli jednak kiedy zaczęli śpiewać "Windą do Nieba". Zawsze uważałem to za babską piosenkę (oni pewnie też), zastanawiające jest jednak to jak każdy z nich dobrze znał tekst. Widać nawet w kibicach drzemie coś więcej niż tylko nienawiść do Widzewa i Niemców.

Oczywiście nie zawsze pod gruboskórnymi i pewnymi siebie facetami drzemią tandetni romantycy. Moja siostra była kiedyś na randce z kolesiem, który przez ponad godzinę opowiadał jej jak konstruować bomby (okazuje się, że można je stworzyć za pomocą produktów powszechnie dostępnych - więc coś tam w CSI Miami jest jednak prawdą)

Przypomina mi się jeszcze jedna sytuacja. Byłem na parapetówce, było średnio dopóki nie poszedłem do kuchni - tam poznałem rewelacyjnych ludzi. Był wśród nich facet który wyraźnie zainteresowany był jedną kobietą. Jedyne jednak co potrafił powiedzieć to jej imię:
- Małgorzato - powtarzał kilka razy
- Co?
- Nic - za każdym razem kończył tak swój wywód.

Nie wytrzymałem, kiedy za szóstym razem znów powiedział "Małgorzato" wtrąciłem się i odparłem:
"Stary, daj już spokój, jak się chcesz z nią umówić to po prostu to zrób" - i tak zrobił.

Czasem to proste.

sobota, 6 lutego 2010

Faceci - typologia

Faceci są kiepscy (to fakt), niektórzy mniej a inni bardziej. Z każdym jednak jest coś nie tak. Mój osobisty ranking facetów, których nie znoszę to:

1.Zazdrośników (którzy trzymają kobiety w domu, żeby nie dały się uwieść)
2.Pierdół
3.Strzelających fochy
4.Pantofli

Oczywiście każdy z nas ma po trochu z każdego, ale proporcje różnie się rozkładają.
Dziś opisze Pantofla. Cóż, można powiedzieć że to facet, który po prostu odpuszcza, ale znam przykłady, kiedy po prostu się przegina.

Kiedyś przyprowadziłem na męskie piwo swoją dziewczynę (to było 5 lat temu a do teraz wszyscy mi to pamiętają. Wiem jednak, że ona strasznie prosiła.)

Mojemu znajomemu dostało się kiedyś za to, że poszedł na piwo o godzinę wcześniej niż planował, potem przepraszał.

Innemu oberwało się za to, że 3 miesiące wcześniej był u koleżanki naprawić komputer i nic o tym nie powiedział. Też przepraszał, nawet czuł się winny.

Nie wspominam teraz o wszystkich niedoszłych wyjściach, czy innych.

Znajomy znajomej się oświadczył. Jego partnerka zgodziła się, więc on zrobił to co robi każdy facet żeby świętować: wyszedł wieczorem na miasto z kolegami. Wrócił w takim stanie, że teraz mają ciche dni.

Piątek wieczór

Wyszedłem sobie wczoraj na miasto. Kilka obserwacji, przemyśleń i historii z wczorajszego wieczoru:

1. Bardzo łatwo kogoś zagadać, jeśli trzyma w ręce Pięciokilowe opakowanie cukru

2. Magiczne sztuczki zasługują na drugą szansę, jednak drzemie w nich potencjał towarzyski (Moneta już nie tylko znika, ale pojawia się w kieszeni obcych osób!)

3. Opowiedziany mi wczoraj przez koleżankę dialog powalił mnie na łopatki. Pijany facet podchodzi do dziewczyny i mówi:
- Ale jesteś brzydka
- A ty pijany
- Ale mnie jutro przejdzie

4. Teraz modnym jest używać słowa: "wartość dodana"
(wiem, że to zwrot, nie słowo, choć dla mnie to bardziej słowo z wartością dodaną)

czwartek, 4 lutego 2010

Traktat o karmie - czyli dlaczego zawsze tak jest

Mój przyjaciel, kiedy zwykle poruszaliśmy tematy damsko-męskie zawsze robił 3 rzeczy.
Brał łyk wódki z colą, wzdychał i mówił:"Dlaczego tak zawsze musi być"

Oto jedna z historii tego typu.
Kiedyś byłem u znajomego, a do jego współlokatorki wpadła znajoma. Kilka razy z nią rozmawiałem, spotkaliśmy się na kilku imprezach, zawsze miałem wrażenie, że jest trochę głupia, ale dość zabawna.
Mój znajomy musiał się wcześniej położyć (jechał na wycieczkę z nowo-poznaną dziewczyną, chciał być więc rześki, by zminimalizować liczbę gaf do minimum - co stanowiłoby mniej więcej trzy na godzinę). Wychodząc minąłem się z koleżanką, nazwijmy ją L. która rzuciła mimochodem, że idzie na imprezę i z grzeczności zaproponowała, że może wybiorę się z nią.
- Czemu nie? - pomyślałem, licząc że troszkę ją to zdenerwuje i ruszyliśmy we dwójkę. Po drodze trochę rozmawialiśmy (była ona skoligowana z moją byłą byłą dziewczyną, co jednak nie stanowiło dla nas problemu)
Impreza była świetna, a my spędziliśmy prawie całą razem. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy poważnie, aż nagle okazało się, że wszyscy już sobie poszli.
Powiedziała mi, że myślała, że jestem płytki, ale to nieprawda.
Odpowiedziałem równie trafnym komplementem, jednak stwierdziłem, że dla mnie była głupia.

Wszystko szło dobrze, aż zacząłem się zastanawiać, czy może nie zmierzamy w zupełnie nowym kierunku, świetna dziewczyna, ładna, zabawna, inteligentna, była też złośliwa, a w głębi duszy romantyczka.

I wtedy zaczęliśmy pić ostatnie piwo.
I wtedy ona powiedziała:
"Ech, Karol" - co byłoby zrozumiałe gdybym nazywał się Karol, jednak jest to imię mojego przyjaciela i to do niego referowała tę wypowiedź.
Zaczęliśmy roztrząsać jej uczucie do mego przyjaciela i już wtedy wiedziałem, że jedyny sposób w jaki mogę ją pocieszyć to odprowadzić do domu i położyć spać.
Tak też zrobiłem, a całą drogę do domu wzdychałem i myślałem: czemu tak zawsze musi być.

Brakowało tylko wódki z colą.

Paolo Coelho - mistrz podrywu na Paolo Coelho

Ostatnio pojawiła się taka moda. Zamiast cytować "Małego Księcia" (z którego cytaty są naprawdę rewelacyjnie - choć niestety ostatnio zbyt często używane w nieodpowiednich sytuacjach), należy teraz zagłębić się w bezlitosnych rozważaniach nad światem, który odkrywa przed nami jeden z moich prawie ulubionych autorów (gdyby tylko pisał inne rzeczy zmieściłby się w pierwszej 5!)

Znam jednak wiele kobiet, oraz wielu mężczyzn, którzy bardzo sobie cenią tego autora.
I nic dziwnego. Wyobraźcie sobie niewielki pokój oświetlony świecami a w nim kobietę, która może poddać w wątpliwość sens waszej znajomości, a Ty, jeśli tylko jesteś dość bystry by odpowiedzieć cytatem Paolo Coelho możesz sprawić by jej wątpliwości odeszły w zapomnienie.


- Ja to jestem prosta dziołcha a Ty taki bystry
- "Rzeczy proste są jak najbardziej niezwykłe"

- Boje się (Ciebie)
- "To dowód, że kochasz życie."

- Chyba ciągle kocham Waldka
- "Bywa, że pierwszej miłości się nie zapomina, ale ona zawsze się kończy."

- Chyba musimy określić nasz związek. Czy to dla Ciebie tylko zabawa, czy może jesteśmy razem? A może chce za dużo?
- "Miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj."

- Jestem gruba?
- "Bardziej niż wczoraj, mniej niż jutro"

środa, 3 lutego 2010

Teoria bezszumnego terenu.

Niektórzy myślą, że basen to świetne miejsce żeby popatrzeć na dziewczyny.
Ja nigdy nie byłem zwolennikiem tej teorii, zawsze wydawało mi się, że kobiety w dużych czepkach i małych okularkach nie wyglądają atrakcyjnie (ale czasem popadam w paranoję, więc się nie upieram).

Nigdy nie jestem pewien, czy dziewczyna na basenie jest ładna czy nie (nawet jeśli ściągnę okularki albo patrzę pod wodą).
Kiedy wychodzę z basenu zawsze widzę te dziewczyny kompletnie ubrane i podobają mi się dużo bardziej. Tak też było z jedną z nich, którą co jakiś czas spotykałem o tej samej porze na tym samym basenie tego samego dnia.
Wyszedłem więc pewnego razu i zobaczyłem, że suszy swoje długie, ciemne włosy.
Podszedłem i spytałem, czy mogę skorzystać z jej suszarki (faceci nie są społecznie zobligowani do noszenia tych urządzeń przy sobie).
Przedstawiłem się i zaczęliśmy rozmawiać, choć przy szumie jaki wydobywał się z dziesiątek innych suszarek działających dookoła mnie niewiele słyszałem i musieliśmy sobie krzyczeć do ucha, choć to niewiele pomagało. Znajomość skończyła się przedwcześnie.

Warto czasem odpuścić, by uniknąć uszkodzenia ucha środkowego.

Przypadki chodzą po ludziach

Pomyśl sobie, starasz się zagadać dziewczynę, myślisz, kombinujesz a efekty i tak nigdy nie są pewne. Paradoksalnie można nic nie robić i to wystarczy (problem w tym, że zwykle nie o to ci chodzi).

Byłem kiedyś na imprezie, poznałem tam kilka koleżanek mojej siostry. Z jedną z nich wcześniej podróżowałem do miejsca docelowego i trochę pogadaliśmy.
Potem, jako że było trochę nudnawo zdarzało nam się rozmawiać o wszystkim i o niczym (nie byłem zainteresowany tą dziewczyną w romantycznym sensie)
Zaproponowałem, że zagramy w piłkarzyki. Jako że trenowałem ten sport na pierwszym roku codziennie to udało mi się osiągnąć w nim pewną biegłość (przynajmniej taką, żeby pokonać lekko wstawioną dziewczynę).

Nie miałem litości, ogrywałem ją raz za razem, aż przy kolejnej partii wygrywając 7-0 powiedziałem to co zawsze mówi mój przyjaciel w takich sytuacjach, by zmotywować drużynę przeciwną.

- Do zera to jest drink!
- Naprawdę? Ale to nie teraz co, może w przyszłym tygodniu jak będziemy sami? - odparła. Nie potrafiłem się już wykręcić z tej sytuacji.

Zawsze dawajcie dziewczynie wygrywać w piłkarzyki.

wtorek, 2 lutego 2010

O karmie, sprawiedliwości i kobiecej zemście

Była kiedyś taka dziewczyna.
Dawała wszelkie wyrazy zainteresowania moją osobą, włącznie z pół-przypadkowymi spotkaniami na korytarzach, zaproszeniami na eventy rzucanymi "ot, tak" czy przeglądaniem mojego profilu na n-k kilka razy dziennie.

Nie byłem zainteresowany, robiłem więc to co robić umiem najlepiej, udawałem, że nie wiem o co chodzi. Kilka tygodni i fascynacja jej przeszła a ja mam problem z głowy, do czasu.

Nadszedł dzień wpisów z jednego przedmiotu, spóźniłem się 5 minut, w torbie miałem 40 indeksów (jako że większość ludzi już wyjeżdżała postanowiłem zrobić dobry uczynek) a kolejka wyglądała na około 30 kobiet.
- Spoko - pomyślałem. Wyciągnąłem jeden indeks z torby i powędrowałem na początek kolejki trochę poczarować. Zagadałem koleżankę, która zgodziła się mnie wpuścić, pod warunkiem że osoby za nią nie miała nic przeciwko. I wtedy ją zobaczyłem
- Kaaatttarzyna! - uśmiechnąłem się - Co tam słychać? - odpowiedział mi chłód (teraz jest zimno to wszyscy znają to uczucie)
- Słuchaj, mam jeden indeks, mogę wejść przed Ciebie?
- Nie
- Ale dlaczego
- Bo nie chce - cała reszta kolejki zobaczyła jej asertywną reakcję i już wiedziałem, że nie mam szans się nigdzie wepchać. Stanąłem więc z tyłu i tak umknęło mi 3,5 godziny z mojego życia (nie licząc jednej dziewczyny, która przyszła z małym szczeniaczkiem i którego głaskałem przez pół godziny - potem musiałem się też gęsto tłumaczyć kolegom dlaczego nie udało mi się wziąć numeru)

Czasem kiedy podchodzisz do dziewczyny ze szczeniaczkiem, naprawdę robisz to tylko dlatego, że chcesz pogłaskać psa.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Skok na granat

Skok na granat to prosta rzecz, którą robi większość facetów.

Przysiadając się do nowo-poznanej grupy kobiet zawsze są tam obiekty ciekawsze i mniej ciekawe, wtedy jeden z kumpli musi skupić uwagę niezbyt atrakcyjnej kobiety, by jego kolega miał dostęp do celu nr 1, czyli atrakcyjnej koleżanki.
To jest właśnie tak zwany skok na granat (znam przypadek człowieka, który wykonał skok na granat dwa razy tego samego wieczoru - prawdziwy bohater)

Pierwszy raz wykonałem skok na granat nieświadomie. Byliśmy nad morzem i poznaliśmy grupę bardzo fajnych studentów. Były wśród nich dwie wolne siostry, jedna ładniejsza, druga... no cóż. Jako że mój znajomy zaczął zdobywać względy bardziej atrakcyjnej, jej siostra skupiła się na rozmowie ze mną. Alkohol i cała atmosfera (czytaj alkohol) sprawiły, że ta coraz bardziej się do mnie przysuwała i okazywała oznaki (o tym kiedy indziej) zainteresowania. Podtrzymywałem nasz kontakt, żeby nie zepsuć atmosfery utrzymującej się między moim kumplem i jego towarzyszką. Niezbyt świadomie doprowadziłem naszą misję do końca. Skutkowało to wyłączonym telefonem przez 2 tygodnie (z czego nie jestem dumny)

Jeśli szukacie dobrej puenty polecam przejść się na balet.

Teoria bizoniego stada

Ludzie są jak bizony. Kobiety jaki i faceci w grupie czują się pewnie.
I nic w tym dziwnego, zawsze jest ktoś kto nas obroni i prędzej czy później znajdzie się ktoś komu spodoba się nasz dowcip.

Ta teoria nie ma zastosowania nie tylko podczas zagadywania, ale również podczas dyskusji merytorycznych i innych społecznych rytuałów.

Problem w tym, że żaden człowiek nie ma szans w starciu ze stadem bizonów (nie ważne jak dużym i włochatym)
A więc mamy przed sobą stado bizonów i co należy wtedy zrobić?

Można zaatakować stadnie na stado, ale to może nie przynieść oczekiwanych rezultatów, bądź co bądź inni oceniają nas przez pryzmat tych z którymi się zadajemy (a nie każdy bizon to reprezentatywny bizon)

Dlatego należy odciągać Bizony po jednym, zgodnie z zasadą:
"Przekonaj jednego bizona do siebie, to drugi się zastanowi, a trzeci i tak nie zauważy"

Pan psycholog

Mój przyjaciel zawsze mówił, że kiedy wracał pociągiem do domu i siedział w przedziale z fajną dziewczyną wyciągał jedną ze swoich książek (tak właściwie nie potrzebna jest sama książka, wystarczy tylko duża okładka) z ogromnym napisem psychologia.
Czekał 2 minuty aż w końcu dziewczyna nie wytrzymywała i pytała:
- przepraszam bardzo, studiujesz może psychologię?

Rzecz w tym, że 82% kobiet myślało kiedyś o tym żeby studiować psychologię (79% ogląda dr. House'a, 63% deklaruje że brzydzi się pornografią, a 54% statystyk jest wyssanych z palca). Liczby więc nie kłamią.

Reakcje na studentów psychologii są różne. Moje koleżanki często narzekały, że faceci się ich po prostu boją. Cóż, gdyby naprawdę myśleli o ratowaniu surykatek i pomaganiu bezdomnym dzieciom to pewnie nie baliby się tego, że ktoś może czytać im w myślach.
Ja również czasem spotkałem się z podobnym traktowaniem, choć nie zawsze.

Najbardziej jednak lubię pytania w stylu:
"no to jak tak studiujesz psychologię to co o mnie wiesz?"

i zawsze przychodzi mi do głowy jedna odpowiedź: "masz fajne cycki"

niedziela, 31 stycznia 2010

Magiczne Sztuczki

Miałem fazę na to żeby nauczyć się magicznych sztuczek.
Zacząłem od podstaw, obecnie wszystko można znaleźć w internecie, trochę popróbować i puf! Moneta znika.

Kiedy wyciągnąłem jednej dziewczynie w knajpie zapalniczkę zza ucha spojrzała na mnie jak na dziwaka.
Kiedy odczytywałem myśli znajomej okazało się, że myślała o dwunastokącie foremnym zamiast o kwadracie.
Kiedy moneta zniknęła mi z ręki moja siostra pękła ze śmiechu, chyba bardziej z litości niż podziwu, ale i tak się liczy.

Aż trafiłem, udało się, spotkałem kobietę, którą urzekły moje monety,rękawy,uszy i czytanie w myślach.
Dostałem od niej w prezencie własnoręcznie zrobiony obrazek z kotkami, podpisany
"dla Mistrza Czarodzieja"
Wisi u mnie w pracy nad biurkiem. Autorka w tym roku zaczyna szkołę i myślę, że będzie tam opowiadać koleżankom o tym że czary istnieją.

Trzeba dużo pracować nad magicznymi sztuczkami albo nauczyć się znikać, kiedy publiczność okazuje się zbyt sztywna.

Dlaczego nie warto być wysoką dziewczyną.

Fajnie być wysoką dziewczyną.Czy coś w tym jest?
Pewnie, że tak. Wysokie kobiety widzi się z kilometra, choć Te zwykle narzekają, że większość facetów jest dla nich za niska.

Wychodziłem ze znajomym z klubu kiedy zobaczyłem dwie dziewczyny, które wahały się, który lokal wybrać. Wcześniej spotkały nas same fajne rzeczy ze strony nieznanych ludzi, przechodzili i pytali jak się bawimy, życzyli powodzenia albo żartowali w kolejce do toalety. Natchniony tą atmosferą podszedłem i powiedziałem:
"Przepraszam, widzę że zastanawiacie się czy iść do tego klubu. My już idziemy, ale byliśmy tam i jest fajna impreza, więc warto zapłacić za wstęp."

Pięć minut później siedzieliśmy już z nimi przy stoliku (choć naprawdę planowaliśmy już iść do domu), ale do rzeczy. Jedna z nich miała jakby to powiedział Johnny Bravo: "długie blond włosy i nogi do samej szyi". Żartowaliśmy, gadaliśmy a potem poszliśmy tańczyć i wtedy zaczął się koszmar.

Dziewczyna była tak wysoka, że przy każdym ruchu miałem wrażenie, że zaraz połamie sobie nogi, nie mówiąc już o tym, że nie dawała się prowadzić. W dodatku jako że miała powyżej 180 cm wzrostu wszyscy patrzyli na nią, więc również i na mnie.
Takie to nasze niezgrabne balety skończyły się przedwcześnie, kiedy mój kolega postanowił mnie wyręczyć. Mimo odbytego kursu salsy jemu też szło średnio.

Trzeba naprawdę wysoko podnieść rękę żeby przy obrocie nie połamać wysokiej dziewczynie nóg.

Podryw na litość, czyli coś w tym jest.

Kobiety mają w sobie bardzo dużo empatii, ile razy słyszałem tekst w stylu:
"tak nalegał i trochę zrobiło mi się go żal"

To było jakiś czas temu. Siedzieliśmy w jednej knajpie ze znajomymi i nadrabialiśmy towarzyskie zaległości. Od koleżanki miałem cynk, że dziewczyna która tam pracuje studiuje weterynarię. Po wypiciu odpowiedniej dawki odwagi w płynie (czytaj za dużej dawki) podszedłem i zagadałem:
- Przepraszam bardzo, studiujesz może weterynarię?
- Ej, nie
- Naprawdę? Łał – odszedłem zdezorientowany. Wszyscy znajomi śmiali się ze mnie, że już nigdy z nią nie porozmawiam, jednak po wypiciu kolejnej dawki odwagi w płynie (zdecydowanie za dużej) podszedłem jeszcze raz.
- Przepraszam porozmawia pani ze mną przez 5 minut, bo koledzy się ze mnie śmieją?
I zaczęliśmy rozmawiać. Oczywiście szło bardzo ciężko ponieważ nie potrafiłem już sklecić poprawnych zdań, więc szybko zmyłem się z powrotem do znajomych, którzy jednak byli bardzo zdziwieni tym, że jednak udało mi się do niej „zagadać”
Kilka dni później jednak w ogóle mnie nie pamiętała.

Nie podrywaj kobiet po pijaku, pić możesz dopiero jak ci się to nie uda. Kobiety może i potrafią być słodkie kiedy trochę wypiją, ale faceci nigdy!

Podryw na litość działa, ale na krótką metę i jest nieefektywny.

Teoria kontaktowego żołądka

Byłem kiedyś w kinie i wychodząc z niego zauważyłem bardzo atrakcyjną dziewczynę, brunetkę, kręcone włosy, dość wysoka. W ładnej sukience i w czerwonych butach (nie wiem dlaczego, ale zawsze miałem słabość do wyróżniających się butów). Ktoś zapytał mnie przypadkiem o drogę a ja odpowiedziałem dowcipem. Dziewczyna usłyszała to i zaczęła się strasznie śmiać, zainicjowałem kontakt!
Ale wtedy przypomniałem sobie, że tuż po kinie umówiłem się ze znajomą, w dodatku byłem strasznie głodny a w domu czekał na mnie schabowy, więc po prostu sobie poszedłem.

Zawsze zjedz coś przed pójściem do kina, zaoszczędzisz przy okazji na popcornie!

O ciętych ripostach, które przychodzą za późno

Wybrałem się do kina. Jako że był to spontaniczny akt, postanowiłem się podczepić pod parę znajomych z długoletnim stażem (czasem zdarza mi się wychodzić i funkcjonować jako przyzwoitka - nieraz jest to nawet zabawne). Najpierw oni kupili bilety a potem ja poprosiłem pana o jedną wejściówkę koło nich. Kasjer dziwnie na mnie spojrzał, dał bilet i wyciągnął ulotkę mówiąc do mnie:
"zapraszam na nasze pokazy walentynkowe, ale chyba ulotkę dam pana koledze, on przynajmniej będzie miał z kim pójść"

Mocny dowcip, ale zaśmiałem się - z grzeczności. Trzy minuty później przyszło mi do głowy mnóstwo pomysłów na to co mu odpowiedzieć (powiedzieć mu o tym, że moja dziewczyna umarła niedawno,jest modelką w Mediolanie, jestem gejem i podobają mi się dowcipni faceci i mnóstwo innych), ale nigdy nie miałem już na to szansy.

Kiedy Ty nie wiesz o co chodzi?

Byłem kiedyś z kolegą w klubie. Jak to zwykle bywa w piątkowy wieczór było mnóstwo ludzi, mało miejsca i kolejka po piwo. Poprosiłem go więc o to by stanął przy barze a ja miałem poszukać miejsc do siedzenia (pomysł był taki żeby gdzieś przycupnąć, wypić piwo i iść potańczyć). Wszedłem do jednego z oddzielonych od głównej sali pomieszczeń i przez przypadek wpadłem na stolik przy którym siedziały cztery kobiety. Wszystkie spojrzały na mnie zaskoczone, a kiedy ktoś patrzy tak dziwnie na Ciebie to zwykle postanawiasz się wytłumaczyć. Dialog wyglądał mniej więcej tak:

Ja: Przepraszam, szukam tylko miejsca dla kolegi i dla mnie
Dziewczyna: Tak? A gdzie ten kolega? Pewnie się zgubił!
Ja: eee nie, stoi w kolejce po piwo.
Dziewczyna2: Jasne, nie damy się nabrać na ten numer.
Ja: Numer? Naprawdę chciałem tylko znaleźć dwa wolne miejsca
Dziewczyny: Dobrze wiemy, że chcesz nas zagadać

Dalsza rozmowa nie miała żadnego sensu. Znalazłem miejsca w innej sali (nowo poznany kolega Arek nie był w ogóle zaskoczony tym, że ktoś szukał miejsca do siedzenia)

Sytuacja a intencje mogą się rozmijać. Nie każdy facet który zagaduje dziewczynę chce ją poderwać. To co nam wydaje się flirtem, często jest dla drugiej strony po prostu sympatyczną gadką. Pamiętajcie o tym zanim następnym razem będziecie chwalić się kolegom, że zagadaliście Panią w warzywniaku.

Efekt Barmanki

Cóż, to bardzo proste. Kobieta, która pracuje jako barmanka albo kelnerka zawsze wydaje ci się bardziej atrakcyjna niż jest w rzeczywistości.

Zawsze zastanawiało mnie dlaczego mężczyźni mają kompulsywną potrzebę żartowania składając zamówienie w restauracji, albo zagadywania barmanek przy okazji nalewania piwa. Nigdy nie znalazłem na to odpowiedzi. Sam oczywiście też tak robię, a wszystkie te miłe panie się śmieją -przez grzeczność.

Jeśli uderzasz po pijaku do barmanki to naprawdę nie jesteś pierwszym, który wpadł na ten pomysł,jednak pamiętaj, że ona i tak ciebie nie zapamięta (chyba że wyrzygasz się na jej bar!)



Pierwszy kontakt

Jeśli chodzi o pierwszy kontakt, to często ludzie zastanawiają się: co mówić? Jak zacząć rozmowę? Dla wielu jest to spore wyzwanie, na którym często kończą. Odpowiedź jest prosta, jeśli nie znasz tej osoby, bądź po prostu miły - na pewno nikt ci za to nie przywali. A oto sprawdzone empirycznie rzeczy, których nie powinieneś mówić:

"Ale ładnie pachniesz" (szczególnie kiedy siedzicie w zadymionej knajpie)

"Chyba jesteś z gór, bo masz takie buty" (były stylizowane na trekingowe)

"Na moje oko jesteś spoko"

"Przepraszam, że przeszkadzam, bo pewnie i tak nie chcesz ze mną rozmawiać"

"O rany, ale mam banie"

Nie ma co się czarować, nie uczymy się zwrotów na pamięć, nie wymyślamy niczego przez pół godziny jak tu zagadać. Czasem wystarczy się przedstawić i spytać co słychać – to niezły trik (wczoraj "zadziałał", ale bez przedstawiania się)

Byłem kiedyś w knajpie, było już późno a z kumplem ostro zabalowaliśmy. Po alkoholu włączają mi się różne fazy, pomysły i przewidzenia. Zobaczyłem dziewczynę, która weszła do bar i wiedziałem, że gdzieś ją już widziałem. Miała bardzo charakterystyczną fryzurę i twarz. Po pijaku zacząłem się zastanawiać gdzie ją już widziałem. Przeciętny (trzeźwy) człowiek pewnie na tym by skończył, mnie jednak nie dawało to spokoju. Wstałem więc od stolika, podszedłem i zapytałem:
Przepraszam, czy my się skądś nie znamy?
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów odkryłem, że to najbardziej żałosny tekst na podryw. A mnie wcale nie o to chodziło, bo naprawdę nie wiedziałem, czy się skądś nie znamy.
Koniec końców i tak się umówiliśmy na spotkanie, choć dziewczyna nigdy mi nie uwierzyła, że wcale nie chciałem jej poderwać.

Teoria bezwstydnego pantofla

Mój znajomy mawiał kiedyś, że jeśli podejdziesz na basenie do 10 dziewczyn i zapytasz:”przepraszam, nie poszłabyś ze mną do łóżka” to przynajmniej jedna się zgodzi.
Nigdy jej nie sprawdził, ale pewnie dlatego, że za często się zakochiwał, więc podrywanie innych kobiet niż obecny obiekt jego westchnień nie wchodziło w grę.
Ja też nie zweryfikowałem tego empirycznie, ale może to dlatego, że w basenie jest zimna woda i wtedy trzeba pływać.


Trzeba w życiu próbować. Wszyscy mamy egoistyczne przekonanie, że czegokolwiek nie zrobimy ludzie nas zapamiętają.
Wypadną nam drobne w sklepie – pani sprzedawczyni będzie się z nas śmiać przez tydzień
Oblejemy egzamin ustny – prowadzący będzie o nas opowiadał znajomym
Zagadamy do dziewczyny – ta będzie o nas ze śmiechem opowiadać koleżankom.
A czy ty pamiętasz kogokolwiek kto potknął się kiedyś przed tobą na ulicy? (a na pewno się to zdarzyło), albo gapił się na ciebie w autobusie?

Teoria szkła kontaktowego

Pierwszą rzeczą istotną w kontaktach międzyludzkich jest umiejętność dostrzeżenia, że inni też egzystują. Brzmi to dość dumnie, ale chodzi raczej o to, że wchodząc na imprezę, do baru, do banku, do sklepu, do tramwaju itd. musisz się rozejrzeć.

Miałem takiego kolegę, który wchodząc do nowego towarzystwa na imprezie nigdy się nie rozglądał. Potrafił spędzić z kobietami 6h ale i tak nie wiedział, czy są ładne, czy nie. Zawsze wtedy pytał mnie o zdanie a ja mówiłem mu, żeby spotkał się z nimi i się przekonał. Nigdy jednak tego nie robił, bo nie był pewny, czy były ładne. Cóż, może kiedyś mu się uda.

Zawsze noście telefon z aparatem, albo znajdźcie sobie bardziej konkluzywnych (ale mądre słowo) znajomych.