Teoria jest dość prosta. Spotykasz kobietę/mężczyznę, jeśli się sobie spodobacie umawiacie się na spotkanie, potem idziecie na kolejne, czasem na jeszcze kolejne i żyli długo i szczęśliwie.

Zawsze jednak w którymś punkcie każdej historii musi dojść do pewnych komplikacji.

Ten blog traktuje właśnie o takich komplikacjach. Nie odnajdziecie tutaj sposobu na to by poderwać dziewczynę/chłopaka, ani tego co zrobić żeby być królem parkietu. Właściwie nie dowiecie się tutaj niczego pożytecznego.


poniedziałek, 1 lutego 2010

Skok na granat

Skok na granat to prosta rzecz, którą robi większość facetów.

Przysiadając się do nowo-poznanej grupy kobiet zawsze są tam obiekty ciekawsze i mniej ciekawe, wtedy jeden z kumpli musi skupić uwagę niezbyt atrakcyjnej kobiety, by jego kolega miał dostęp do celu nr 1, czyli atrakcyjnej koleżanki.
To jest właśnie tak zwany skok na granat (znam przypadek człowieka, który wykonał skok na granat dwa razy tego samego wieczoru - prawdziwy bohater)

Pierwszy raz wykonałem skok na granat nieświadomie. Byliśmy nad morzem i poznaliśmy grupę bardzo fajnych studentów. Były wśród nich dwie wolne siostry, jedna ładniejsza, druga... no cóż. Jako że mój znajomy zaczął zdobywać względy bardziej atrakcyjnej, jej siostra skupiła się na rozmowie ze mną. Alkohol i cała atmosfera (czytaj alkohol) sprawiły, że ta coraz bardziej się do mnie przysuwała i okazywała oznaki (o tym kiedy indziej) zainteresowania. Podtrzymywałem nasz kontakt, żeby nie zepsuć atmosfery utrzymującej się między moim kumplem i jego towarzyszką. Niezbyt świadomie doprowadziłem naszą misję do końca. Skutkowało to wyłączonym telefonem przez 2 tygodnie (z czego nie jestem dumny)

Jeśli szukacie dobrej puenty polecam przejść się na balet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz