Teoria jest dość prosta. Spotykasz kobietę/mężczyznę, jeśli się sobie spodobacie umawiacie się na spotkanie, potem idziecie na kolejne, czasem na jeszcze kolejne i żyli długo i szczęśliwie.

Zawsze jednak w którymś punkcie każdej historii musi dojść do pewnych komplikacji.

Ten blog traktuje właśnie o takich komplikacjach. Nie odnajdziecie tutaj sposobu na to by poderwać dziewczynę/chłopaka, ani tego co zrobić żeby być królem parkietu. Właściwie nie dowiecie się tutaj niczego pożytecznego.


niedziela, 28 lutego 2010

Relacje męsko - męskie

Umiejętności interpersonalne można rozwijać nie tylko rozmawiając z kobietami, ale również z obcymi facetami. Podejście jest tak samo proste jak w przypadku kobiet - nie ma reguły.

Kiedyś wychodziłem z klubu, i minąłem się z grupką facetów która przysiadła się
do naszego stolika. Jeden z nich zatrzymał mnie i powiedział:
- Nazywam się Sebastian Warak, zapamiętaj to imię
No i zapamiętałem

Wczoraj wracałem zatłoczonym nocnym autobusem, siedziałem obok jednego
łysego gościa, który darł się strasznie do swojego kumpla, który siedział gdzieś z tyłu.
Zaczął mówić coś do mnie, ale niewiele usłyszałem więc powiedziałem:
- Dobrze
- Dobrze to ja potrafię dwie rzeczy: jebać się i kraść
- I chyba pić jeszcze potrafisz? (tu nastąpiła chwila konsternacji)
- Tak, pić też, ale to dopiero na trzecim miejscu

Wysiadł na następnym przystanku, uścisnął rękę i życzył powodzenia
- Lubię Cię - dodał na koniec i wyszedł


Nie wszystkie jednak spotkania nocą z facetami należą do przyjemnych.
Kiedyś wracałem przez tak ciemny park, że aż się zacząłem zastanawiać
dlaczego jest taki ciemny. Zaczepił mnie tam cygan (był przystojny i dobrze ubrany)
i chciał mi się sprzedać.

W pewnych sytuacjach nie trzeba być po kursie asertywności, żeby potrafić powiedzieć "nie".

Prawdziwy Czarodziej

Mój znajomy Juggler przesłał do mnie kilka swoich przemyśleń. Myślę, że na pewno się spodoba:

Miało być o chlebowniku, (chlebownik to takie pudełko gdzie trzyma się chleb - wyjaśniam żeby nikt nie pomyślał sobie od razu, że to coś zboczonego), ale chyba napisze o człowieku którego spotkałem kiedyś na pewnej imprezie i co dziwne nie działo się to we Wrocławiu.

Wybrałem się na miasto razem z moim kumplem do jednego z modnych warszawskich klubów, zamówiliśmy piwo, i oddaliśmy się podziwianiu kobiet które niczym sarenki na polanie zaczęły pojawiać się na parkiecie. Czas mijał, piwa i papierosów ubywało, kiedy obok mnie i przyjaciela usiadła jedna z sarenek niebywałej urody. Już miałem się odezwać kiedy podszedł do niej mężczyzna (i to taki mężczyzna którego na pewno nie spotkasz w klubie studenckim) łysiejący pan po 50 w starym, niemodnym swetrze i tanim papierosem bez filtra w gębie podchodzi do owej dziewczyny i mówi:

-Cześć jestem Marek a ty jak masz na imię ? 
-Ewa  
-Droga Ewo jutro o tej samej porze w tym samym miejscu 
-Nie, pan nie jest w moim typie
-Nie? Tak  powiedziała mi tylko Sofia Loren

Dziewczyna wytrzeszczyła swoje piękne zielone oczy, i podała facetowi swój numer telefonu.
Nie wiem jak do tego maja się magiczne sztuczki, ale to chyba musiał być prawdziwy czarodziej.

Randki - granica

Byłem kiedyś na randce na której dziewczyna płaciła za siebie. Nie żebym Ja nie chciał
tego zrobić, jednak uparła się tak, że koniec. Zastanawiałem się długo dlaczego to zrobiła, w końcu ten jeden drink nie stworzyłby ogromnej dziury budżetowej w moich finansach.
Z pomocą przyszła mi moja siostra, która wyjaśniła, że niektóre dziewczyny nie chcą
czuć, że są coś facetowi winne.
Tak sobie myślę, że gdyby po każdym drinku dziewczyna rzeczywiście była mi winna seks, to wtedy dopiero mielibyśmy kryzys.

Niedawno widziałem parę w knajpie i zastanawiałem się, czy to ich pierwsza randka, czy po prostu się kolegują. Gościu był trochę poddenerwowany a dziewczyna za każdym razem rozliczała się z nim co do grosza (dosłownie, latała za nim z drobniakami - i tu powstaje pytanie: rozliczała się z nim po to żeby nie czuć się źle, czy dlatego żeby dać mu do zrozumienia, że to nie jest randka?)

Czasem facet musi się poczuć jak facet, nawet jeśli nim nie jest.

Zawsze wolałem rozwiązania na luzie, na pierwszym spotkaniu można odpuścić, na drugim zapłacić za część rzeczy albo zaprosić do siebie na obiad. Pamiętajmy, że zanim ludzie wymyślili pieniądze, agentów ubezpieczeniowych i napady na bank po prostu wymieniali się tym co mieli.

Inna sprawa, że czasem nie wiadomo, czy randka to randka, czy spotkanie towarzyskie? Kiedyś miałem określoną definicję, ale upadła. Bywałem na spotkaniach towarzyskich, które dziewczyny odbierały jako randki i odwrotnie - wbrew pozorom czasem bardzo trudno to określić!

Zawsze sobie wtedy myślę o tym co mówił w takich sytuacjach Obeliks:
"Powariowali ci Rzymianie"

niedziela, 21 lutego 2010

Wyciszenie znajomości

Ludzie stosują różne sztuczki by zakończyć krótką znajomość (podkreślam krótką, kiedy właściwie wszystko kończy się zanim zdąży się zacząć).

Niektórzy po prostu przestają się odzywać - nie polecam metody, wszak nie wolno palić za sobą wszystkich mostów. Zresztą potem następuje średni klimat kiedy okazuje się, że podrywasz współlokatorkę dziewczyny, do której właściwie przestałeś się odzywać.
(Uważać należy również w tramwajach, autobusach i w innych miejscach publicznych - nigdy nie wiadomo kiedy można kogoś spotkać). Kiedyś miałem zakaz chodzenia przez 3 lata do znajomych koleżanki na imprezy.

Można spotkać się i wyjaśnić dlaczego nie chcesz kontynuować znajomości na tym poziomie - i tutaj mamy do dyspozycji "zostańmy przyjaciółmi" - moje ulubione, ponieważ biorąc taką definicję wszyscy ludzie z którymi nie mam kontaktu byliby moimi przyjaciółmi (wow, chyba naprawdę mam wielu znajomych!)
Można wypunktować to co ci się nie podoba, jednak kobiety lubią roztrząsać wszystko po kilka razy (i słusznie), jednak zwykle wszystko kręci się wokół mało konstruktywnych tematów a po kilku dniach i tak okazuje się, że jesteś draniem (wtedy w środkach komunikacji miejskiej trzeba uważać na koleżanki, a nie samą dziewczynę)

Można zastosować też coś, co nazywam "Wyciszeniem znajomości". W pewnym momencie powoli zmniejszasz częstotliwość pisania i dzwonienia. Odpowiedzi są coraz bardziej skąpe i krótkie, jednak formalnie nikt nie może ci nic zarzucić (bo przecież utrzymujecie kontakt). Jeśli chodzi o tematy związane z flirtem bądź waszą relacją to po prostu je ignorujesz. Oczywiście wszystko robimy bardzo powoli, nie nagle, żeby nie można było nas oskarżyć o brak zaangażowania.
(wtedy w środkach komunikacji miejskiej jedyne na co trzeba uważać to kontrolerzy i kieszonkowcy)

Zdecydowanie działa - jednak problem powstaje wtedy, kiedy zauważasz jak ktoś zaczyna to stosować na Tobie - i to zanim jeszcze opublikujesz ten sposób na swoim blogu.

piątek, 19 lutego 2010

Piękne kobiety

Zawsze uważałem, że atrakcyjne kobiety wiedzą, że są atrakcyjne, więc nie warto im tego od razu powtarzać.
Nigdy nie wierzyłem w teksty w stylu:

"Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką znam"

"Pani jest taka ładna, ożeni się Pani się ze mną"

"Mogę ci zrobić zdjęcie? Będę miał najpiękniejszą kobietę na świecie na tapecie" - dodatkowo się rymuje

Zawsze wolałem przemycać takie informację ukradkiem, jako oczywiste fakty dorzucane
do konwersacji. Zawsze wzruszam wtedy ramionami pokazując, że to przecież oczywiste i nie ma co się przejmować.

Nie każdy jednak uważa to za słuszne. Pamiętajmy dlaczego większość ślicznych dziewczyn jest z cienkimi facetami - po prostu cała reszta boi się do nich podejść.
Może więc dlatego decydują się na kiepskich gości, którzy jednak wpadli chociaż raz na to, że przecież nie mają nic do stracenia.

Nawet jeśli nie jesteś frajerem, czasem musisz zachować się jak jeden.

Czwartkowe przemyślenia.

Kilka obserwacji z wczorajszego wieczoru:

1)Paulina jest najpiękniejsza (zwłaszcza kiedy patrzy mi przez ramię)

2)Na reggae party przychodzą naprawdę fajne laski

3)Każda reggae laska ma przynajmniej jedną normalną koleżankę

4)Reggae laski i jej koleżanki świetnie się ruszają

5)Żeby zagadać reggae laskę trzeba być na tyle trzeźwym żeby do niej podejść

5)Ciężko się mówi "zajęte" i rzyga równocześnie

6)Kiedyś zatrudnię się na jedną noc w barze kebab, żeby zobaczyć tych wszystkich pijanych ludzi i móc się z nich śmiać

7)Zabrałem resztę kebaba do domu, jako nagroda dla bohatera wieczoru, ale rano nikt nie chciał go zjeść

poniedziałek, 15 lutego 2010

Striptiz club

Każdemu facetowi przyszło kiedyś do głowy żeby zawitać do striptiz clubu. Większość takich pomysłów pojawia się pod wpływem, jednak ciekawość mężczyzn pod tym względem jest bardzo duża również na trzeźwo.

Kiedyś poszedłem na piwo z kumplem, odprowadziłem go na autobus i miałem się kierować w stronę knajpy, w której przesiadywała moja siostra mająca mnie odwieźć za 2 godziny do domu. Szedłem i szedłem aż przede mną pojawił się napis ogłaszający wszem i wobec, że stoję przed striptiz clubem.

Nie pomyślałem, że to znak, czy przeznaczenie, po prostu stwierdziłem, że chyba mam dostateczną banie żeby tam wejść.
No i wszedłem.

I były rurki i były striptizerki i było piwo. Jedna z nich przesiadła się do mnie i od razu zapytała, czy jestem pierwszy raz w takim miejscu (widać bardzo się rozglądałem).
Rozmawialiśmy z przerwami na to kiedy była jej kolej występu (tu muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem tego co te panie potrafią wytańczyć)

Spytałem, czy rzeczywiście napiwki wkłada się za majtki i Kasia (choć wiem, że nie było to jej prawdziwe imię potwierdziła)
Włożyłem więc napiwek, oglądając jeszcze długo show aż w końcu nadszedł czas kiedy trzeba było iść na mój transport.
I wtedy jedna z tancerek zaproponowała mi, że może lepiej będzie jak mnie odwiezie.


Podziękowałem, wróciłem do siostry, spotkałem jej kolegów, którym natychmiast opowiedziałem gdzie byłem i zostałem gwiazdą wieczoru.

Wszyscy faceci zastanawiają się jak to jest w striptiz clubie, ale niewielu tam chodzi.
I w sumie słusznie - nic ekscytującego.

sobota, 13 lutego 2010

Prawda objawiona

Wczoraj jechałem pociągiem. Było już strasznie późno i prawie zasypiałem na stojąco.
Wsiadłem do przedziału zajętego przez jedną dziewczynę - mój plan był następujący: wejść, spać, pooglądać coś na kompie, potłumaczyć kilka rzeczy na kompie, spać.

Usiadłem i spojrzałem na nią, wyglądała na zmęczoną. Nie miałem swojej świetnej marynarki, ani nawet koszuli. Nie prowadziłem udawanych biznescalli przez telefon. Ot tak, siedziałem sobie w niewyprasowanej bluzie i zużytych jeansach. Nie myślałem o magicznych sztuczkach, tekstach i wszystkich innych pierdołach, nie myślałem nawet o tym żeby ją zagadać.
Zobaczyłem, że jest zmęczona i po prostu odparłem:

- Ciężki tydzień?

Przegadaliśmy całą drogę. Świetnie się śmiała, w dodatku z moich dowcipów!
Umówiliśmy się na spotkanie we Wrocławiu.
I nawet to, że ma 180cm wzrostu przestaje mi przeszkadzać.

Czasem wydaje mi się, że te wszystkie porady można sobie wcisnąć w tyłek.

Waleńtynki

Walentynki to taki dzień kiedy zwykle chciałbym się schować pod kołdrą i udawać, że mnie nie ma (Z dniem kobiet mam to samo).
Problem polega tu na tym, że jeśli dasz ukochanej prezent, to jesteś w porzo. Jak nic nie dasz to jesteś draniem. Nie ma opcji w której wychodzi na to, że jesteś świetny.
Tak samo jest z dniem kobiet i kwiatami.

Kiedy miałem dziewczynę to zawsze ustalaliśmy, że nie robimy nic na walentynki. Potem okazywało się, że "nie robimy nic na walentynki" oznacza "mówimy sobie, że nic nie robimy ale to po to żeby coś zrobić i była niespodzianka".
No cóż, ja byłem zaskoczony.

piątek, 12 lutego 2010

Pijani faceci

Zdarza się w życiu każdego mężczyzny, że kiedyś wypije za dużo.
Niektórym częściej, innym rzadziej.
Przeważnie wtedy robi się dziwne rzeczy, czasem pisze się dziwne rzeczy, czasem mówi się głupoty.
Najnowsze telefony mają GPS, Radio i inne bajery, ale tak naprawdę ciągle brakuje im jednego - alkomatu, który blokowałby wysyłanie wiadomości kiedy przekroczysz daną dawkę promili.

Pamiętam jak kiedyś napisałem do dziewczyny po pijaku: "k****, walnąłem w słup" - możecie sobie wyobrazić jaki był efekt tego bajeru.

Innej powiedziałem kiedyś co o niej myślę (byłem bardzo asertywny) i wiecie co? - od tego czasu jeszcze bardziej mnie lubi (nie muszę mówić, że nie były to miłe rzeczy)

Mój kumpel zawsze jak się upił dzwonił do dziewczyny i mówił, że ją kocha - ona to uwielbiała, choć przypuszczam, że gdyby dzwonił do niej o 3 rano codziennie to jej entuzjazm szybko by opadł.

Kiedyś obudziłem się po imprezie pewnego niedzielnego ranka i przywitało mnie sympatyczne powiadomienie "wiadomość dostarczona" - odbiorcą był mój szef.
"Teraz przegiąłeś" - pomyślałem sobie, okazało się jednak, że dotyczyło to smsa, którego wysłałem kilka dni wcześniej w godzinach pracy.

Pijany ma szczęście.

o "cześć" ludziach, czyli czy ja na pewno go znam?

Na uczelni, w autobusie, na klatce schodowej zdarza się tak, że cyklicznie mijamy pewnych ludzi.
Dochodzimy wtedy do takiego momentu, kiedy widzimy znajomą twarz i wtedy pada pytanie:
czy ja go znam, czy powinienem powiedzieć cześć?

I za którymś razem mówimy "cześć", ot tak, na wszelki wypadek. Następnym razem to ta osoba wita się z nami pierwsza i już nigdy nie będzie wiadomo, czy kiedyś właściwie się poznaliśmy, czy nie.

Mam mnóstwo takich znajomych, co do których nie jestem pewien, czy właściwie kiedyś ich poznałem, choć z niektórymi chyba gadałem, na jakiejś imprezie.

Wysiadałem ostatnio z tramwaju i mignęła mi twarz dziewczyny, w dodatku atrakcyjnej.
Wiedziałem że skądś ją znam i za nic nie mogłem sobie przypomnieć.
Pamiętałem, że kiedy ją poznałem spodobała mi się - dlaczego więc jej nie podrywałem? - może była dziewczyną jakiegoś kolegi
Pamiętałem, że miała wysoki głos i cała się ruszała kiedy opowiadała jakąś historię.
Pamiętałem to wszystko, ale nie wiedziałem gdzie ją spotkałem.

Teraz ustaliłem, że to była chyba impreza w Częstochowie, chyba, chyba podobała się mojemu koledze, może nie wiem na pewno.

Pamiętajcie, kiedy następnym razem spotkacie "cześć ludzia", przywitajcie się, na pewno sobie nie zaszkodzicie.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Filmy porno

Myślałem kiedyś o filmach porno (nie żebym oglądał - wszak o wszystkim opowiadali mi koledzy)

Mój ulubiony tytuł - Rżnięcie w Tartaku.

Kiedy byłem na wigilii mojego roku zastanawiałem się, czy istnieje świąteczne porno - cóż, wystarczy wklepać odpowiednią frazę w google i jest.

Dzisiaj będąc w knajpie usłyszałem o kolesiu opowiadającym o filmie z nosorożcem i laską. Od razu zacząłem się zastanawiać czy ktoś kiedyś wpadł na pomysł by nakręcić o tym film ;)

Wpisuje w google rihno+babe - i wyskakują mi filmiki małych nosorożców (są urocze)

Wpisuje w google rihno+girl - i mam przed sobą filmiki damskich nosorożców

Wpisuje w google rihno+sex - i mogę oglądać nosorożce uprawiające seks.

Chyba jednak nie wszystko nakręcili, jeśli ktoś podłapie pomysł to zrzekam się praw autorskich do pomysłu.

niedziela, 7 lutego 2010

Co drzemie w facetach?

Wracałem wczoraj tramwajem z koncertu, na jednym przystanku wsiadła grupka nieźle wstawionych facetów. Mieli tak dobry humor, że zaczęli śpiewać. Jako że wcześniej przez 2 godziny nasłuchałem się dobrej muzyki to w porównaniu wypadali bardzo blado.
Ważne jest jednak co śpiewali. Była rota, Hej Śląsk, Sokoły i inne znane kawałki.
Przegięli jednak kiedy zaczęli śpiewać "Windą do Nieba". Zawsze uważałem to za babską piosenkę (oni pewnie też), zastanawiające jest jednak to jak każdy z nich dobrze znał tekst. Widać nawet w kibicach drzemie coś więcej niż tylko nienawiść do Widzewa i Niemców.

Oczywiście nie zawsze pod gruboskórnymi i pewnymi siebie facetami drzemią tandetni romantycy. Moja siostra była kiedyś na randce z kolesiem, który przez ponad godzinę opowiadał jej jak konstruować bomby (okazuje się, że można je stworzyć za pomocą produktów powszechnie dostępnych - więc coś tam w CSI Miami jest jednak prawdą)

Przypomina mi się jeszcze jedna sytuacja. Byłem na parapetówce, było średnio dopóki nie poszedłem do kuchni - tam poznałem rewelacyjnych ludzi. Był wśród nich facet który wyraźnie zainteresowany był jedną kobietą. Jedyne jednak co potrafił powiedzieć to jej imię:
- Małgorzato - powtarzał kilka razy
- Co?
- Nic - za każdym razem kończył tak swój wywód.

Nie wytrzymałem, kiedy za szóstym razem znów powiedział "Małgorzato" wtrąciłem się i odparłem:
"Stary, daj już spokój, jak się chcesz z nią umówić to po prostu to zrób" - i tak zrobił.

Czasem to proste.

sobota, 6 lutego 2010

Faceci - typologia

Faceci są kiepscy (to fakt), niektórzy mniej a inni bardziej. Z każdym jednak jest coś nie tak. Mój osobisty ranking facetów, których nie znoszę to:

1.Zazdrośników (którzy trzymają kobiety w domu, żeby nie dały się uwieść)
2.Pierdół
3.Strzelających fochy
4.Pantofli

Oczywiście każdy z nas ma po trochu z każdego, ale proporcje różnie się rozkładają.
Dziś opisze Pantofla. Cóż, można powiedzieć że to facet, który po prostu odpuszcza, ale znam przykłady, kiedy po prostu się przegina.

Kiedyś przyprowadziłem na męskie piwo swoją dziewczynę (to było 5 lat temu a do teraz wszyscy mi to pamiętają. Wiem jednak, że ona strasznie prosiła.)

Mojemu znajomemu dostało się kiedyś za to, że poszedł na piwo o godzinę wcześniej niż planował, potem przepraszał.

Innemu oberwało się za to, że 3 miesiące wcześniej był u koleżanki naprawić komputer i nic o tym nie powiedział. Też przepraszał, nawet czuł się winny.

Nie wspominam teraz o wszystkich niedoszłych wyjściach, czy innych.

Znajomy znajomej się oświadczył. Jego partnerka zgodziła się, więc on zrobił to co robi każdy facet żeby świętować: wyszedł wieczorem na miasto z kolegami. Wrócił w takim stanie, że teraz mają ciche dni.

Piątek wieczór

Wyszedłem sobie wczoraj na miasto. Kilka obserwacji, przemyśleń i historii z wczorajszego wieczoru:

1. Bardzo łatwo kogoś zagadać, jeśli trzyma w ręce Pięciokilowe opakowanie cukru

2. Magiczne sztuczki zasługują na drugą szansę, jednak drzemie w nich potencjał towarzyski (Moneta już nie tylko znika, ale pojawia się w kieszeni obcych osób!)

3. Opowiedziany mi wczoraj przez koleżankę dialog powalił mnie na łopatki. Pijany facet podchodzi do dziewczyny i mówi:
- Ale jesteś brzydka
- A ty pijany
- Ale mnie jutro przejdzie

4. Teraz modnym jest używać słowa: "wartość dodana"
(wiem, że to zwrot, nie słowo, choć dla mnie to bardziej słowo z wartością dodaną)

czwartek, 4 lutego 2010

Traktat o karmie - czyli dlaczego zawsze tak jest

Mój przyjaciel, kiedy zwykle poruszaliśmy tematy damsko-męskie zawsze robił 3 rzeczy.
Brał łyk wódki z colą, wzdychał i mówił:"Dlaczego tak zawsze musi być"

Oto jedna z historii tego typu.
Kiedyś byłem u znajomego, a do jego współlokatorki wpadła znajoma. Kilka razy z nią rozmawiałem, spotkaliśmy się na kilku imprezach, zawsze miałem wrażenie, że jest trochę głupia, ale dość zabawna.
Mój znajomy musiał się wcześniej położyć (jechał na wycieczkę z nowo-poznaną dziewczyną, chciał być więc rześki, by zminimalizować liczbę gaf do minimum - co stanowiłoby mniej więcej trzy na godzinę). Wychodząc minąłem się z koleżanką, nazwijmy ją L. która rzuciła mimochodem, że idzie na imprezę i z grzeczności zaproponowała, że może wybiorę się z nią.
- Czemu nie? - pomyślałem, licząc że troszkę ją to zdenerwuje i ruszyliśmy we dwójkę. Po drodze trochę rozmawialiśmy (była ona skoligowana z moją byłą byłą dziewczyną, co jednak nie stanowiło dla nas problemu)
Impreza była świetna, a my spędziliśmy prawie całą razem. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy poważnie, aż nagle okazało się, że wszyscy już sobie poszli.
Powiedziała mi, że myślała, że jestem płytki, ale to nieprawda.
Odpowiedziałem równie trafnym komplementem, jednak stwierdziłem, że dla mnie była głupia.

Wszystko szło dobrze, aż zacząłem się zastanawiać, czy może nie zmierzamy w zupełnie nowym kierunku, świetna dziewczyna, ładna, zabawna, inteligentna, była też złośliwa, a w głębi duszy romantyczka.

I wtedy zaczęliśmy pić ostatnie piwo.
I wtedy ona powiedziała:
"Ech, Karol" - co byłoby zrozumiałe gdybym nazywał się Karol, jednak jest to imię mojego przyjaciela i to do niego referowała tę wypowiedź.
Zaczęliśmy roztrząsać jej uczucie do mego przyjaciela i już wtedy wiedziałem, że jedyny sposób w jaki mogę ją pocieszyć to odprowadzić do domu i położyć spać.
Tak też zrobiłem, a całą drogę do domu wzdychałem i myślałem: czemu tak zawsze musi być.

Brakowało tylko wódki z colą.

Paolo Coelho - mistrz podrywu na Paolo Coelho

Ostatnio pojawiła się taka moda. Zamiast cytować "Małego Księcia" (z którego cytaty są naprawdę rewelacyjnie - choć niestety ostatnio zbyt często używane w nieodpowiednich sytuacjach), należy teraz zagłębić się w bezlitosnych rozważaniach nad światem, który odkrywa przed nami jeden z moich prawie ulubionych autorów (gdyby tylko pisał inne rzeczy zmieściłby się w pierwszej 5!)

Znam jednak wiele kobiet, oraz wielu mężczyzn, którzy bardzo sobie cenią tego autora.
I nic dziwnego. Wyobraźcie sobie niewielki pokój oświetlony świecami a w nim kobietę, która może poddać w wątpliwość sens waszej znajomości, a Ty, jeśli tylko jesteś dość bystry by odpowiedzieć cytatem Paolo Coelho możesz sprawić by jej wątpliwości odeszły w zapomnienie.


- Ja to jestem prosta dziołcha a Ty taki bystry
- "Rzeczy proste są jak najbardziej niezwykłe"

- Boje się (Ciebie)
- "To dowód, że kochasz życie."

- Chyba ciągle kocham Waldka
- "Bywa, że pierwszej miłości się nie zapomina, ale ona zawsze się kończy."

- Chyba musimy określić nasz związek. Czy to dla Ciebie tylko zabawa, czy może jesteśmy razem? A może chce za dużo?
- "Miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj."

- Jestem gruba?
- "Bardziej niż wczoraj, mniej niż jutro"

środa, 3 lutego 2010

Teoria bezszumnego terenu.

Niektórzy myślą, że basen to świetne miejsce żeby popatrzeć na dziewczyny.
Ja nigdy nie byłem zwolennikiem tej teorii, zawsze wydawało mi się, że kobiety w dużych czepkach i małych okularkach nie wyglądają atrakcyjnie (ale czasem popadam w paranoję, więc się nie upieram).

Nigdy nie jestem pewien, czy dziewczyna na basenie jest ładna czy nie (nawet jeśli ściągnę okularki albo patrzę pod wodą).
Kiedy wychodzę z basenu zawsze widzę te dziewczyny kompletnie ubrane i podobają mi się dużo bardziej. Tak też było z jedną z nich, którą co jakiś czas spotykałem o tej samej porze na tym samym basenie tego samego dnia.
Wyszedłem więc pewnego razu i zobaczyłem, że suszy swoje długie, ciemne włosy.
Podszedłem i spytałem, czy mogę skorzystać z jej suszarki (faceci nie są społecznie zobligowani do noszenia tych urządzeń przy sobie).
Przedstawiłem się i zaczęliśmy rozmawiać, choć przy szumie jaki wydobywał się z dziesiątek innych suszarek działających dookoła mnie niewiele słyszałem i musieliśmy sobie krzyczeć do ucha, choć to niewiele pomagało. Znajomość skończyła się przedwcześnie.

Warto czasem odpuścić, by uniknąć uszkodzenia ucha środkowego.

Przypadki chodzą po ludziach

Pomyśl sobie, starasz się zagadać dziewczynę, myślisz, kombinujesz a efekty i tak nigdy nie są pewne. Paradoksalnie można nic nie robić i to wystarczy (problem w tym, że zwykle nie o to ci chodzi).

Byłem kiedyś na imprezie, poznałem tam kilka koleżanek mojej siostry. Z jedną z nich wcześniej podróżowałem do miejsca docelowego i trochę pogadaliśmy.
Potem, jako że było trochę nudnawo zdarzało nam się rozmawiać o wszystkim i o niczym (nie byłem zainteresowany tą dziewczyną w romantycznym sensie)
Zaproponowałem, że zagramy w piłkarzyki. Jako że trenowałem ten sport na pierwszym roku codziennie to udało mi się osiągnąć w nim pewną biegłość (przynajmniej taką, żeby pokonać lekko wstawioną dziewczynę).

Nie miałem litości, ogrywałem ją raz za razem, aż przy kolejnej partii wygrywając 7-0 powiedziałem to co zawsze mówi mój przyjaciel w takich sytuacjach, by zmotywować drużynę przeciwną.

- Do zera to jest drink!
- Naprawdę? Ale to nie teraz co, może w przyszłym tygodniu jak będziemy sami? - odparła. Nie potrafiłem się już wykręcić z tej sytuacji.

Zawsze dawajcie dziewczynie wygrywać w piłkarzyki.

wtorek, 2 lutego 2010

O karmie, sprawiedliwości i kobiecej zemście

Była kiedyś taka dziewczyna.
Dawała wszelkie wyrazy zainteresowania moją osobą, włącznie z pół-przypadkowymi spotkaniami na korytarzach, zaproszeniami na eventy rzucanymi "ot, tak" czy przeglądaniem mojego profilu na n-k kilka razy dziennie.

Nie byłem zainteresowany, robiłem więc to co robić umiem najlepiej, udawałem, że nie wiem o co chodzi. Kilka tygodni i fascynacja jej przeszła a ja mam problem z głowy, do czasu.

Nadszedł dzień wpisów z jednego przedmiotu, spóźniłem się 5 minut, w torbie miałem 40 indeksów (jako że większość ludzi już wyjeżdżała postanowiłem zrobić dobry uczynek) a kolejka wyglądała na około 30 kobiet.
- Spoko - pomyślałem. Wyciągnąłem jeden indeks z torby i powędrowałem na początek kolejki trochę poczarować. Zagadałem koleżankę, która zgodziła się mnie wpuścić, pod warunkiem że osoby za nią nie miała nic przeciwko. I wtedy ją zobaczyłem
- Kaaatttarzyna! - uśmiechnąłem się - Co tam słychać? - odpowiedział mi chłód (teraz jest zimno to wszyscy znają to uczucie)
- Słuchaj, mam jeden indeks, mogę wejść przed Ciebie?
- Nie
- Ale dlaczego
- Bo nie chce - cała reszta kolejki zobaczyła jej asertywną reakcję i już wiedziałem, że nie mam szans się nigdzie wepchać. Stanąłem więc z tyłu i tak umknęło mi 3,5 godziny z mojego życia (nie licząc jednej dziewczyny, która przyszła z małym szczeniaczkiem i którego głaskałem przez pół godziny - potem musiałem się też gęsto tłumaczyć kolegom dlaczego nie udało mi się wziąć numeru)

Czasem kiedy podchodzisz do dziewczyny ze szczeniaczkiem, naprawdę robisz to tylko dlatego, że chcesz pogłaskać psa.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Skok na granat

Skok na granat to prosta rzecz, którą robi większość facetów.

Przysiadając się do nowo-poznanej grupy kobiet zawsze są tam obiekty ciekawsze i mniej ciekawe, wtedy jeden z kumpli musi skupić uwagę niezbyt atrakcyjnej kobiety, by jego kolega miał dostęp do celu nr 1, czyli atrakcyjnej koleżanki.
To jest właśnie tak zwany skok na granat (znam przypadek człowieka, który wykonał skok na granat dwa razy tego samego wieczoru - prawdziwy bohater)

Pierwszy raz wykonałem skok na granat nieświadomie. Byliśmy nad morzem i poznaliśmy grupę bardzo fajnych studentów. Były wśród nich dwie wolne siostry, jedna ładniejsza, druga... no cóż. Jako że mój znajomy zaczął zdobywać względy bardziej atrakcyjnej, jej siostra skupiła się na rozmowie ze mną. Alkohol i cała atmosfera (czytaj alkohol) sprawiły, że ta coraz bardziej się do mnie przysuwała i okazywała oznaki (o tym kiedy indziej) zainteresowania. Podtrzymywałem nasz kontakt, żeby nie zepsuć atmosfery utrzymującej się między moim kumplem i jego towarzyszką. Niezbyt świadomie doprowadziłem naszą misję do końca. Skutkowało to wyłączonym telefonem przez 2 tygodnie (z czego nie jestem dumny)

Jeśli szukacie dobrej puenty polecam przejść się na balet.

Teoria bizoniego stada

Ludzie są jak bizony. Kobiety jaki i faceci w grupie czują się pewnie.
I nic w tym dziwnego, zawsze jest ktoś kto nas obroni i prędzej czy później znajdzie się ktoś komu spodoba się nasz dowcip.

Ta teoria nie ma zastosowania nie tylko podczas zagadywania, ale również podczas dyskusji merytorycznych i innych społecznych rytuałów.

Problem w tym, że żaden człowiek nie ma szans w starciu ze stadem bizonów (nie ważne jak dużym i włochatym)
A więc mamy przed sobą stado bizonów i co należy wtedy zrobić?

Można zaatakować stadnie na stado, ale to może nie przynieść oczekiwanych rezultatów, bądź co bądź inni oceniają nas przez pryzmat tych z którymi się zadajemy (a nie każdy bizon to reprezentatywny bizon)

Dlatego należy odciągać Bizony po jednym, zgodnie z zasadą:
"Przekonaj jednego bizona do siebie, to drugi się zastanowi, a trzeci i tak nie zauważy"

Pan psycholog

Mój przyjaciel zawsze mówił, że kiedy wracał pociągiem do domu i siedział w przedziale z fajną dziewczyną wyciągał jedną ze swoich książek (tak właściwie nie potrzebna jest sama książka, wystarczy tylko duża okładka) z ogromnym napisem psychologia.
Czekał 2 minuty aż w końcu dziewczyna nie wytrzymywała i pytała:
- przepraszam bardzo, studiujesz może psychologię?

Rzecz w tym, że 82% kobiet myślało kiedyś o tym żeby studiować psychologię (79% ogląda dr. House'a, 63% deklaruje że brzydzi się pornografią, a 54% statystyk jest wyssanych z palca). Liczby więc nie kłamią.

Reakcje na studentów psychologii są różne. Moje koleżanki często narzekały, że faceci się ich po prostu boją. Cóż, gdyby naprawdę myśleli o ratowaniu surykatek i pomaganiu bezdomnym dzieciom to pewnie nie baliby się tego, że ktoś może czytać im w myślach.
Ja również czasem spotkałem się z podobnym traktowaniem, choć nie zawsze.

Najbardziej jednak lubię pytania w stylu:
"no to jak tak studiujesz psychologię to co o mnie wiesz?"

i zawsze przychodzi mi do głowy jedna odpowiedź: "masz fajne cycki"