Teoria jest dość prosta. Spotykasz kobietę/mężczyznę, jeśli się sobie spodobacie umawiacie się na spotkanie, potem idziecie na kolejne, czasem na jeszcze kolejne i żyli długo i szczęśliwie.

Zawsze jednak w którymś punkcie każdej historii musi dojść do pewnych komplikacji.

Ten blog traktuje właśnie o takich komplikacjach. Nie odnajdziecie tutaj sposobu na to by poderwać dziewczynę/chłopaka, ani tego co zrobić żeby być królem parkietu. Właściwie nie dowiecie się tutaj niczego pożytecznego.


wtorek, 26 października 2010

Nie jesteś draniem - czyli czemu czasem nie wolno zamawiać piwa.

Pić więc, czy nie pić piwa?

Dzisiaj odbyłem bardzo interesującą dyskusję z moim znajomym Włochem na temat alkoholu.
Stwierdziłem otóż, że największy problem na randkach jest taki, że powinieneś być na nich trzeźwy, więc nie masz takiej pewności siebie jak po kilku głębszych.

On miał odwrotnie, po alkoholu tracił pewność siebie i nie rozmawiał już z nikim (a ja myślałem, że jest po prostu nieśmiały!)

Moi koledzy również często odpuszczali w kontaktach z kobietami stwierdzając, że są zbyt pijani by mogli coś osiągnąć. Cóż, myślę, że póki jesteś w stanie powiedzieć coś więcej niż: "ale mam banię" to nie jesteś jeszcze na straconej pozycji. Zresztą nawet ten tekst może być uroczy, trzeba go tylko przekazać w odpowiedni sposób (np. nie rzygając na towarzyszkę)

Pamiętam, że kiedyś po rozstaniu z dziewczyną rozeszły się wieści, że jestem draniem.
Mieliśmy wspólne towarzystwo, a ja zamkniętą drogę do pewnych znajomości (co nie zdarza się przypadkiem, do teraz mam zakaz od siostry na imprezy weterynarzy)

Dziewczyna postanowiła się spotkać ze mną i wyjaśnić, że to nie ona rozsiewa takie pogłoski (jak to uświadomił mnie niedawno znajomy nie należy tylko wymieniać przy niej mojego imienia i wszystko jest dobrze). Usiedliśmy więc w knajpie i zamówiliśmy piwo. Wyjaśniliśmy sobie wszystko w 10 minut, no i właśnie... co teraz skoro jeszcze mamy tyle piwa?
Ja potrafiłem wypić je szybko, ale ona nie. Trwaliśmy więc w niezręcznej rozmowie przez jeszcze jakiś czas i byłem smutny, że po takim czasie nie za bardzo mamy o czym ze sobą rozmawiać (a może dlatego że nie mogłem zamówić drugiego piwa?)

Jeśli masz coś do omówienia z byłą dziewczyną, zawsze zamawiaj espresso.

niedziela, 24 października 2010

Rekrutacja na dziewczynę

Mój znajomy przedstawił mi kiedyś sposób na weryfikację tego, czy powinien być z jakąś dziewczyną, czy nie.
Otóż zrobił listę cech, które powinna posiadać jego przyszła partnerka (sam robiłem kiedyś taką listę i zatrzymałem się na "rozumie moje dowcipy", wtedy stwierdziłem, że to bez sensu)
Spotykał się z kandydatkami i określał, czy mieści się ona w jego wymaganiach, czy nie (kiedy chce się pracować w Google trzeba przejść przez 7 etapów rekrutacji, tutaj wystarczył 1!)

Zazwyczaj okazywało się, że jednak dziewczyny nie spełniały wszystkich kryteriów, wtedy też zakańczał znajomość tłumacząc:

"Widzisz, jesteś otwarta na nowe doświadczenia i komunikatywna, jednak brak ci pewności siebie i nie umiesz gotować, dlatego nie jesteś osobą dla mnie"

Spytałem go, czy kobiety rzeczywiście lepiej reagują, kiedy tłumaczy im się o co chodzi.
Wychodzi na to, że nie odzywają się, ale w głębi duszy się z nim zgadzają i rozumieją.

Chętnym polecam inne metody rekrutacji - np. Assessment Center, przy okazji można też sprawdzić, czy kandydatki się znają, żeby uniknąć sytuacji, w której dowiedzą się nawzajem o sobie, oraz przeprowadzić test IQ i przekonać się, czy wpadną wtedy na to co tu jest grane.

niedziela, 10 października 2010

Pantofel - odc. "Liczba odcinków Mody na Sukces +1"

O pantoflach było już sporo, jednak jest to temat rzeka (tak jak: piwo, polityka i wszystkie głupie rzeczy, które robiliście na imprezie).

Miałem takiego kolegę, którego wybranka nie mogła wytrzymać, jeśli nie meldował się telefonicznie co jakiś czas.
Pisząc "co jakiś czas" mam na myśli 3 piwa (a uwierzcie, on naprawdę szybko potrafił je wypić!)
Kiedyś poszliśmy ze znajomymi na miasto, wracając postanowiliśmy wstąpić do "Złotego Kurczaka" na kebab (w końcu nazwa lokalu nie wzięła się znikąd).
Mieliśmy bardzo dobry humor, a stoliki były okrągłe, stąd też mój kumpel wpadł na pomysł żeby pobawić się w autobus. Kręcił stolikiem jak kierownicą a my trzymaliśmy się rurek, ze względów bezpieczeństwa.
Wtedy zadzwonił telefon:
- Gdzie jesteś kochanie?
- W autobusie - zaśmialiśmy się wszyscy. Rozmawiali przez minutę, aż w końcu sprawa się wydała:
- Przepraszam kochanie, ale nie mogę teraz rozmawiać, dojeżdżam do przystanku i muszę otworzyć drzwi żeby wypuścić ludzi.

Dziewczyna rzuciła słuchawką (a raczej rozłączyła się, przy okazji rzucając coś w stylu "jeśli nie jesteś poważny to nie będziemy rozmawiać").

Bez pożegnania ruszył w swoją stronę. Widzieliśmy go potem w oddali, jak podążał do domu z telefonem przy uchu, próbując naprawić wyrządzoną szkodę.

Jednoczesne prowadzenie fikcyjnego autobusu i rozmowa przez telefon może być tragiczna w skutkach!

Teoria antybiotyku.

Dzisiaj po raz pierwszy od kilkunastu lat wziąłem antybiotyk.
Powiem tak, strasznie mnie trzasnęło. Zadziałało praktycznie błyskawicznie.
I tak sobie myślę, że trochę tak jest kiedy ktoś "wpada ci w oko".
Jeśli dawno się to nie zdarzyło, to kobieta zwali cię z nóg praktycznie od razu, niewiele można na to poradzić.

Miałem takiego znajomego, który zakochiwał się raz na trzy tygodnie (znacie tych ludzi, którzy ciągle opowiadają o innej dziewczynie, a ty łapiesz to, że jest jakaś nowa Alicja, tylko nie wiadomo co się stało z tą poprzednią?).
Przejścia były oczywiście różne, jako że naprawdę był w stanie stać pod balkonem i śpiewać (choć gdyby był wtedy trzeźwy mógłby zrobić lepsze wrażenie), czy przynieść dziewczynie w nocy żółtego liścia z chodnika (choć gdyby był wtedy trzeźwy mógłby zrobić lepsze wrażenie), czy biegać po polu trzymając ją za rękę ( choć gdyby był wtedy trzeźwy mógłby zrobić lepsze wrażenie) W końcu zakochał się raz i porządnie, choć wcale nie planował (ślubu też nie, ale tak jakoś się czasem układa w życiu).

Inna historia to ta, kiedy mój znajomy postanowił wpaść do mnie na imprezę.
Zapukał do drzwi, otworzyłem, w ręku miał do połowa opróżnioną butelkę wódki.
- Cześć, przyniósłbym więcej, ale wypiłem połowę po drodze. Stała się straszna rzecz!
- Jaka?
- Zakochałem się

Prawdziwe tragedie zdarzają się na naszych oczach.

Agencje matrymonialne

Kiedyś wpadliśmy z kumplem na pomysł, że założymy agencję matrymonialną, jednak niecodzienną, bo zgłaszać się do nas miały osoby, które swój typ miałyby już wybrany, choć on lub ona zwykle o tym nie wiedzieli.
Tak mniej więcej wyglądała nasza historia:

Siedzieliśmy w swoim gabinecie, był późny wieczór a mgła przykrywała już całe miasto (całe? nie! jedna, jedyna wioska była niepodbita przez mgłę, stawiając opór, ale o tym innym razem)
Przyszła do nas dziewczyna, nieszczęśliwie zakochana i nieszczęśliwie nieatrakcyjna.
Spodobał jej się rok starszy chłopak, nie wiedziała co zrobić.
- Od tego tu jesteśmy - mój wspólnik odpalił papierosa zapałkami wyjętymi ze swojego kapelusza, kiedy ja zakładałem swój prochowiec i prowadziłem pilne notatki, co jakiś czas stukałem w maszynę do pisania, żeby wytworzyć odpowiedni klimat.
- Zajmiemy się tym - Dziewczyna uśmiechnęła się i wyszła rozpromieniona, uszczęśliwiliśmy ją, choć na chwilę.
Znaliśmy jegomościa, bystry, inteligentny, lubił jazz.
- Dla mnie sprawa jest stracona - stwierdziłem
- Nie takie rzeczy widziała historia - westchnął mój wspólnik. Jutro dokonamy wymiany, ty przyprowadzisz jego, a ja ją. Szkolne półpiętro, godzina 12:11, bez spóźnień.
- Zsynchronizujmy zegarki - zaproponowałem
- Lepiej nie, mam trochę inny rytm dobowy niż ty.

Spotkaliśmy się o 12:11, poznaliśmy ich ze sobą. "Przypadkowe spotkania zaaranżowane" są ryzykowną metodą w tej branży, wiedzieliśmy o tym.
Dziewczyna powiedziała "cześć" i uciekła, mój wspólnik po chwili też.
- Co słychać Tomasz?
- W porządku, fajny prochowiec. Co się stało Paulinie?
- Ciągle spotyka niewłaściwych facetów

Dwa dni później agencja już nie istniała. Po mieście krążyły plotki, że to poborcy podatkowi spalili naszą siedzibę w odwecie za terminowe płatności.
Odpowiadała nam ta wersja, dostaliśmy pieniądze z ubezpieczenia.

Dziewczyna rok później była już w szczęśliwym związku ze swoim przyjacielem, kiedy my zakładaliśmy kolejną firmę.
- Rozbijanie związków na zamówienie, to jest przyszłość!


Znam jednak przypadki kiedy takie podejście się sprawdzało. Kiedyś siedziałem w dużej grupie znajomych i jedna dziewczyna przyprowadziła koleżankę. Wszyscy usiedliśmy, a ona zrzuciła mnie z mojego miejsca:
- To jest miejsce dla Konrada, koło Ali. Ala jest dla Konrada
Zaśmiałem się w duchu z naiwności tej kobiety, Ala jest dla Konrada, ale czy Konrad o tym wie?
Miesiąc później wszedłem do knajpy z kumplem żeby pograć w bilard. Przy niewielkim stoliczku siedziała sobie para: Ala i Konrad.
Pół roku później Konrad wprowadził się do Ali, byłem nawet na parapetówce.
Konrad chyba nie wie jak to się stało, ale kiedyś mu powiem, jeśli tylko przyjdzie na spotkanie bez Ali.

Rozstanie - jak to zrobić i kto wygrywa?

Rozstania dwójki ludzi zawsze są bolesne, nieważne jak bardzo udajemy, że nas to nie rusza. Ja zawsze miałem na to jedną radę, kiedy jakiś związek się kończył szedłem na piwo z kolegami.
Wyciszenie znajomości działa tylko na początku, dla ludzi w związkach polecam inne metody: np. zmiana statusu z "in a relationship" na "single" na Facebooku - w ten sposób możesz być pewny, że twoja dziewczyna kiedyś, od kogoś się o tym dowie.

Mój znajomy (dodam, że było to w liceum) miał kiedyś dziewczynę, z którą widywał się tylko w weekendy, bo mieszkała kilka wiosek dalej.
Było bardzo fajnie, ale w końcu postanowił zakończyć tę znajomość, jednak jako że widzieli się w weekendy chciał jej wcześniej dać do zrozumienia, że będą rozmawiać (żeby ją choć trochę przygotować). Wtedy byliśmy trochę naiwni i wierzyliśmy, że coś takiego można zrobić.
Napisał więc do niej smsa: "Musimy poważnie porozmawiać w weekend".
Prosto, treściwie, jednak nikt nie spodziewał się odpowiedzi:
"Kochanie, ale chcesz ze mną zerwać, czy nie, bo się denerwuje?"
W takich przypadkach mamy do czynienia z prawdziwą tragedią antyczną.
Napiszesz prawdę, będziesz draniem, który zrywa z dziewczyną przez smsa. Nie napiszesz, będziesz draniem, który okłamuje, a potem zrywa z dziewczyną nie przez smsa.


Mój kumpel wybrał pierwszą opcję i tak oto został jedynym moim znajomym, który zerwał z dziewczyną przez smsa. Do teraz to wspominamy, choć wtedy ta historia nie była taka zabawna jak teraz. "Diablica" (bo taką miała ksywę), szybko znalazła sobie pocieszyciela, teraz jest szczęśliwa (przynajmniej tak wynika z jej opisów na gg).

Moja koleżanka kiedyś powiedziała do mnie:" Z moim bratem zerwała dziewczyna po 14 latach. Już się otrząsnął, teraz chce wstąpić do armii indyjskiej"

Sam pamiętam najzabawniejsze (w tej chwili) rozstanie w moim życiu. Byliśmy ze sobą niedługo, choć dla mnie było to coś poważnego, dla dziewczyny niestety nie.
Cóż, tak się czasem zdarza. Był słoneczny dzień i wzięła mnie na długi spacer żeby pogadać, domyślałem się o co chodzi, choć rzecz jasna nie chciałem tego dopuścić do swojej świadomości.
Wytłumaczyła mi, że to nie moja wina, tylko jej (to nigdy nie działa) i że jakoś nie potrafi, mimo że by chciała (to też nie działa).
Zależało mi na niej bardzo, ale co miałem zrobić? Powiedziałem, że nikt nie może jej do tego zmusić, a na pewno już nie ja.

- Łał, Krzysiek, ty to naprawdę rozumiesz! - ucieszyła się, powiedziała że jestem niesamowity i się tego nie spodziewała. Ja poszedłem potem na piwo, a ta dziewczyna opowiedziała wszystkim swoim koleżankom o tym, że
"ja to rozumiem!"
Lepszej opinii nigdy nie miałem.
Trochę czasu minęło i już dawno przestała mi się podobać, szkoda tylko, że na potwierdzenie nie dostałem żadnego dyplomu, dla "tego który rozumie". Byłoby co powiesić w łazience.