Rozstania dwójki ludzi zawsze są bolesne, nieważne jak bardzo udajemy, że nas to nie rusza. Ja zawsze miałem na to jedną radę, kiedy jakiś związek się kończył szedłem na piwo z kolegami.
Wyciszenie znajomości działa tylko na początku, dla ludzi w związkach polecam inne metody: np. zmiana statusu z "in a relationship" na "single" na Facebooku - w ten sposób możesz być pewny, że twoja dziewczyna kiedyś, od kogoś się o tym dowie.
Mój znajomy (dodam, że było to w liceum) miał kiedyś dziewczynę, z którą widywał się tylko w weekendy, bo mieszkała kilka wiosek dalej.
Było bardzo fajnie, ale w końcu postanowił zakończyć tę znajomość, jednak jako że widzieli się w weekendy chciał jej wcześniej dać do zrozumienia, że będą rozmawiać (żeby ją choć trochę przygotować). Wtedy byliśmy trochę naiwni i wierzyliśmy, że coś takiego można zrobić.
Napisał więc do niej smsa: "Musimy poważnie porozmawiać w weekend".
Prosto, treściwie, jednak nikt nie spodziewał się odpowiedzi:
"Kochanie, ale chcesz ze mną zerwać, czy nie, bo się denerwuje?"
W takich przypadkach mamy do czynienia z prawdziwą tragedią antyczną.
Napiszesz prawdę, będziesz draniem, który zrywa z dziewczyną przez smsa. Nie napiszesz, będziesz draniem, który okłamuje, a potem zrywa z dziewczyną nie przez smsa.
Mój kumpel wybrał pierwszą opcję i tak oto został jedynym moim znajomym, który zerwał z dziewczyną przez smsa. Do teraz to wspominamy, choć wtedy ta historia nie była taka zabawna jak teraz. "Diablica" (bo taką miała ksywę), szybko znalazła sobie pocieszyciela, teraz jest szczęśliwa (przynajmniej tak wynika z jej opisów na gg).
Moja koleżanka kiedyś powiedziała do mnie:" Z moim bratem zerwała dziewczyna po 14 latach. Już się otrząsnął, teraz chce wstąpić do armii indyjskiej"
Sam pamiętam najzabawniejsze (w tej chwili) rozstanie w moim życiu. Byliśmy ze sobą niedługo, choć dla mnie było to coś poważnego, dla dziewczyny niestety nie.
Cóż, tak się czasem zdarza. Był słoneczny dzień i wzięła mnie na długi spacer żeby pogadać, domyślałem się o co chodzi, choć rzecz jasna nie chciałem tego dopuścić do swojej świadomości.
Wytłumaczyła mi, że to nie moja wina, tylko jej (to nigdy nie działa) i że jakoś nie potrafi, mimo że by chciała (to też nie działa).
Zależało mi na niej bardzo, ale co miałem zrobić? Powiedziałem, że nikt nie może jej do tego zmusić, a na pewno już nie ja.
- Łał, Krzysiek, ty to naprawdę rozumiesz! - ucieszyła się, powiedziała że jestem niesamowity i się tego nie spodziewała. Ja poszedłem potem na piwo, a ta dziewczyna opowiedziała wszystkim swoim koleżankom o tym, że
"ja to rozumiem!"
Lepszej opinii nigdy nie miałem.
Trochę czasu minęło i już dawno przestała mi się podobać, szkoda tylko, że na potwierdzenie nie dostałem żadnego dyplomu, dla "tego który rozumie". Byłoby co powiesić w łazience.
niedziela, 10 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz