Teoria jest dość prosta. Spotykasz kobietę/mężczyznę, jeśli się sobie spodobacie umawiacie się na spotkanie, potem idziecie na kolejne, czasem na jeszcze kolejne i żyli długo i szczęśliwie.

Zawsze jednak w którymś punkcie każdej historii musi dojść do pewnych komplikacji.

Ten blog traktuje właśnie o takich komplikacjach. Nie odnajdziecie tutaj sposobu na to by poderwać dziewczynę/chłopaka, ani tego co zrobić żeby być królem parkietu. Właściwie nie dowiecie się tutaj niczego pożytecznego.


poniedziałek, 15 lutego 2010

Striptiz club

Każdemu facetowi przyszło kiedyś do głowy żeby zawitać do striptiz clubu. Większość takich pomysłów pojawia się pod wpływem, jednak ciekawość mężczyzn pod tym względem jest bardzo duża również na trzeźwo.

Kiedyś poszedłem na piwo z kumplem, odprowadziłem go na autobus i miałem się kierować w stronę knajpy, w której przesiadywała moja siostra mająca mnie odwieźć za 2 godziny do domu. Szedłem i szedłem aż przede mną pojawił się napis ogłaszający wszem i wobec, że stoję przed striptiz clubem.

Nie pomyślałem, że to znak, czy przeznaczenie, po prostu stwierdziłem, że chyba mam dostateczną banie żeby tam wejść.
No i wszedłem.

I były rurki i były striptizerki i było piwo. Jedna z nich przesiadła się do mnie i od razu zapytała, czy jestem pierwszy raz w takim miejscu (widać bardzo się rozglądałem).
Rozmawialiśmy z przerwami na to kiedy była jej kolej występu (tu muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem tego co te panie potrafią wytańczyć)

Spytałem, czy rzeczywiście napiwki wkłada się za majtki i Kasia (choć wiem, że nie było to jej prawdziwe imię potwierdziła)
Włożyłem więc napiwek, oglądając jeszcze długo show aż w końcu nadszedł czas kiedy trzeba było iść na mój transport.
I wtedy jedna z tancerek zaproponowała mi, że może lepiej będzie jak mnie odwiezie.


Podziękowałem, wróciłem do siostry, spotkałem jej kolegów, którym natychmiast opowiedziałem gdzie byłem i zostałem gwiazdą wieczoru.

Wszyscy faceci zastanawiają się jak to jest w striptiz clubie, ale niewielu tam chodzi.
I w sumie słusznie - nic ekscytującego.

4 komentarze:

  1. może więc lepiej nigdy nie iść - otoczka jaka się wokół tego tworzy może być faktycznie bardziej atrakcyjna od rzeczywistości

    ja (względnie) często proponuję wyprawy na striptiz na imprezach - jak już chcesz robić coś ciekawego i nowego fajnie jest mieć ludzi ze sobą, by móc później to wspólnie wspominać, zamiast opowiadać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. pamiętaj, kiedy wejdziesz tam grupą trudniej zagadać striptizerkę :) zresztą w grupie facetów kończy się to tylko na gadaniu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Autorze, dlaczego odmówiłeś udziału w podwózce? gdzie Twa bloggerska ciekawość nieznanego? ;) Kuba S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, chętnie bym odkrył to nieznane, jednak obawiałem się, że w samochodzie zwrócę wszystkie wrażenia z naddatkiem :)

    OdpowiedzUsuń