Teoria jest dość prosta. Spotykasz kobietę/mężczyznę, jeśli się sobie spodobacie umawiacie się na spotkanie, potem idziecie na kolejne, czasem na jeszcze kolejne i żyli długo i szczęśliwie.

Zawsze jednak w którymś punkcie każdej historii musi dojść do pewnych komplikacji.

Ten blog traktuje właśnie o takich komplikacjach. Nie odnajdziecie tutaj sposobu na to by poderwać dziewczynę/chłopaka, ani tego co zrobić żeby być królem parkietu. Właściwie nie dowiecie się tutaj niczego pożytecznego.


niedziela, 28 lutego 2010

Randki - granica

Byłem kiedyś na randce na której dziewczyna płaciła za siebie. Nie żebym Ja nie chciał
tego zrobić, jednak uparła się tak, że koniec. Zastanawiałem się długo dlaczego to zrobiła, w końcu ten jeden drink nie stworzyłby ogromnej dziury budżetowej w moich finansach.
Z pomocą przyszła mi moja siostra, która wyjaśniła, że niektóre dziewczyny nie chcą
czuć, że są coś facetowi winne.
Tak sobie myślę, że gdyby po każdym drinku dziewczyna rzeczywiście była mi winna seks, to wtedy dopiero mielibyśmy kryzys.

Niedawno widziałem parę w knajpie i zastanawiałem się, czy to ich pierwsza randka, czy po prostu się kolegują. Gościu był trochę poddenerwowany a dziewczyna za każdym razem rozliczała się z nim co do grosza (dosłownie, latała za nim z drobniakami - i tu powstaje pytanie: rozliczała się z nim po to żeby nie czuć się źle, czy dlatego żeby dać mu do zrozumienia, że to nie jest randka?)

Czasem facet musi się poczuć jak facet, nawet jeśli nim nie jest.

Zawsze wolałem rozwiązania na luzie, na pierwszym spotkaniu można odpuścić, na drugim zapłacić za część rzeczy albo zaprosić do siebie na obiad. Pamiętajmy, że zanim ludzie wymyślili pieniądze, agentów ubezpieczeniowych i napady na bank po prostu wymieniali się tym co mieli.

Inna sprawa, że czasem nie wiadomo, czy randka to randka, czy spotkanie towarzyskie? Kiedyś miałem określoną definicję, ale upadła. Bywałem na spotkaniach towarzyskich, które dziewczyny odbierały jako randki i odwrotnie - wbrew pozorom czasem bardzo trudno to określić!

Zawsze sobie wtedy myślę o tym co mówił w takich sytuacjach Obeliks:
"Powariowali ci Rzymianie"

3 komentarze:

  1. a Twoja siostra słucha swojego brata i pamięta o tym, że facet musi się czasem poczuć jak facet :) i słucha też Barneya Stinsona i pamięta o tym, że kobieta musi czasem zatańczyć cheque dance :]

    OdpowiedzUsuń
  2. to całe 'zawdzięczanie' to spoory temat, który wychyla łeb bynajmniej nie tylko na randkach

    płacenie, odprowadzanie, pomagania i inne gesty, które wg ciebie służą potwierdzaniu męskości, również wpędzają naszą...hmm...towarzyszkę w rolę pasywną i uległą, która może się kojarzyć ze słabością

    może to tylko moje doświadczenia, ale trzeba znaleźć odpowiedni punkt ciężkości pomiędzy szarmanckim zachowaniem, a traktowaniem dziewczyny jako osoby niepełnosprawnej - czego dowodzi choćby sytuacja z przepuszczaniem przez drzwi

    OdpowiedzUsuń
  3. "dosłownie, latała za nim z drobniakami - i tu powstaje pytanie: rozliczała się z nim po to żeby nie czuć się źle, czy dlatego żeby dać mu do zrozumienia, że to nie jest randka?"


    a może po prostu chciała zasugerować, ze jednak chciałaby, żeby to była randka?? i rozliczając się co do grosza chciała, żeby facet powiedział- przestań, to ja Cię zaprosiłem... więc ja płacę... ??

    OdpowiedzUsuń