Teoria jest dość prosta. Spotykasz kobietę/mężczyznę, jeśli się sobie spodobacie umawiacie się na spotkanie, potem idziecie na kolejne, czasem na jeszcze kolejne i żyli długo i szczęśliwie.

Zawsze jednak w którymś punkcie każdej historii musi dojść do pewnych komplikacji.

Ten blog traktuje właśnie o takich komplikacjach. Nie odnajdziecie tutaj sposobu na to by poderwać dziewczynę/chłopaka, ani tego co zrobić żeby być królem parkietu. Właściwie nie dowiecie się tutaj niczego pożytecznego.


czwartek, 4 lutego 2010

Traktat o karmie - czyli dlaczego zawsze tak jest

Mój przyjaciel, kiedy zwykle poruszaliśmy tematy damsko-męskie zawsze robił 3 rzeczy.
Brał łyk wódki z colą, wzdychał i mówił:"Dlaczego tak zawsze musi być"

Oto jedna z historii tego typu.
Kiedyś byłem u znajomego, a do jego współlokatorki wpadła znajoma. Kilka razy z nią rozmawiałem, spotkaliśmy się na kilku imprezach, zawsze miałem wrażenie, że jest trochę głupia, ale dość zabawna.
Mój znajomy musiał się wcześniej położyć (jechał na wycieczkę z nowo-poznaną dziewczyną, chciał być więc rześki, by zminimalizować liczbę gaf do minimum - co stanowiłoby mniej więcej trzy na godzinę). Wychodząc minąłem się z koleżanką, nazwijmy ją L. która rzuciła mimochodem, że idzie na imprezę i z grzeczności zaproponowała, że może wybiorę się z nią.
- Czemu nie? - pomyślałem, licząc że troszkę ją to zdenerwuje i ruszyliśmy we dwójkę. Po drodze trochę rozmawialiśmy (była ona skoligowana z moją byłą byłą dziewczyną, co jednak nie stanowiło dla nas problemu)
Impreza była świetna, a my spędziliśmy prawie całą razem. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy poważnie, aż nagle okazało się, że wszyscy już sobie poszli.
Powiedziała mi, że myślała, że jestem płytki, ale to nieprawda.
Odpowiedziałem równie trafnym komplementem, jednak stwierdziłem, że dla mnie była głupia.

Wszystko szło dobrze, aż zacząłem się zastanawiać, czy może nie zmierzamy w zupełnie nowym kierunku, świetna dziewczyna, ładna, zabawna, inteligentna, była też złośliwa, a w głębi duszy romantyczka.

I wtedy zaczęliśmy pić ostatnie piwo.
I wtedy ona powiedziała:
"Ech, Karol" - co byłoby zrozumiałe gdybym nazywał się Karol, jednak jest to imię mojego przyjaciela i to do niego referowała tę wypowiedź.
Zaczęliśmy roztrząsać jej uczucie do mego przyjaciela i już wtedy wiedziałem, że jedyny sposób w jaki mogę ją pocieszyć to odprowadzić do domu i położyć spać.
Tak też zrobiłem, a całą drogę do domu wzdychałem i myślałem: czemu tak zawsze musi być.

Brakowało tylko wódki z colą.

1 komentarz:

  1. Pisz tak dalej, to będą z ciebie ludzie.

    A uczucie związane z tym jak popaprane potrafią być sprawy męsko-damskie...mam wrażenie, że ta jego strona jest nie do przetłumaczenia drugiej płci.

    One oczywiście, mają pewnie swoją odmianę wódki z colą (disneyowskie filmy o księżniczkach i czekoladki podobno działają)

    OdpowiedzUsuń