Wyszedłem ostatnio wcześniej z pracy. Świeciło śliczne słońce i było bardzo ciepło, a ja zrobiłem już większość rzeczy, które chciałem zrobić więc stwierdziłem, że czas zluzować i iść do domu (zwykle wychodziłem godzinę, półtora później)
Lekkim i dumnym krokiem pożegnałem się z koleżanką na recepcji, potem z panem ochroniarzem i ruszyłem na autobus.
Czekałem chwilę, kiedy okazało się, że zamiast kilku-przegubowego, niskopodłogowego mercedesa podjechał mały, stary gruchot (takie jeździły kiedyś do Szałszy)
Wsiadłem razem z mnóstwem ludzi (zazwyczaj nikogo w autobusie nie ma) i stałem w ścisku w korku (zazwyczaj nigdy nie stoję w korku), przez co jechałem dwa razy dłużej do domu. W dodatku było tak gorąco, że już po 5 minutach spociłem się jak świnia (albo raczej jak spocona świnia)
I wtedy pomyślałem. Z tym autobusem, jest jak ze ślubem.
Na początku jest gorąco, ale potem szybko masz dość, nie możesz nawet na chwilę usiąść, a podróż trwa dwa razy dłużej.
Czasem nie warto wychodzić na wcześniejszy autobus.
sobota, 6 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Janek, Ty przeciez nie masz zielonego pojecia o slubie:P
OdpowiedzUsuń~~Ver
Przeczytane s.
OdpowiedzUsuńHehe, z wysiadaniem w trakcie jazdy też trudno. Musisz po prostu wytrzymać...aż dojedziesz.
OdpowiedzUsuńStraszny pragmatyzm - rozpatrywać przyszłą małżonkę pod kątem komfortu 'jazdy'...ale czy nie lepszy od skupiania się na karoserii? ^^
Ależ Janku, Twoja alegoria jest błędna :) Założę się, że skoro było tak gorąco, to było tak przez całą jazdę - ergo, przez całe małżeństwo jest gorąco. Q.e.d.
OdpowiedzUsuńDen
Powiem tak, zamiast jechać autobusem, lepiej jest po prostu dojść.
OdpowiedzUsuńJasne, ale tu wchodzimy w fakt, że wszystko zależy od odległości :) chociaż honestly, nie wiem na co to alegoria :P tak samo jak fakt posiadania samochodu bądź użycia tramwaju :) Trzeba uważać z metaforami :)
OdpowiedzUsuńPoza tym zacząłbyś odpisywać na smsy :P
Pozdrawiam
Den
mi tutejsze alegorie odpowiadają - nie wymagam od nich klinicznej precyzji :P
OdpowiedzUsuńważne, żeby autorowi chciało się pisać, a od tego są komplementy ;D