Teoria jest dość prosta. Spotykasz kobietę/mężczyznę, jeśli się sobie spodobacie umawiacie się na spotkanie, potem idziecie na kolejne, czasem na jeszcze kolejne i żyli długo i szczęśliwie.

Zawsze jednak w którymś punkcie każdej historii musi dojść do pewnych komplikacji.

Ten blog traktuje właśnie o takich komplikacjach. Nie odnajdziecie tutaj sposobu na to by poderwać dziewczynę/chłopaka, ani tego co zrobić żeby być królem parkietu. Właściwie nie dowiecie się tutaj niczego pożytecznego.


niedziela, 9 maja 2010

Podryw na pijanego kolegę przetestowany!

Wczoraj udało mi się przetestować mój najnowszy koncept dotyczący podrywu na pijanego kolegę. Nastąpiły jednak pewne modyfikacje. Mój Pijany Kolega był naprawdę pijany jednak zamiast zagadywać do kobiet siedział na krześle przy stoliku i walczył o życie. Był bardzo skupiony na tej czynności i świetnie odgrywał swoją rolę.
Przysiadłem się obok do dziewczyn, miałem pretekst, bo właśnie straciłem kompana do rozmowy (wszak walczył o życie). Rozmawialiśmy sobie trochę i wszystko szło w naprawdę dobrym kierunku kiedy nagle mój pijany kolega zaczął rzygać na podłogę.


Przeprosiłem na chwilę towarzyszkę i zabrałem pijanego kolegę do toalety. W między czasie sprzątnąłem wymiociny z podłogi.
Nie mogłem się zaprezentować z lepszej strony - nagle wyszło na to, że jestem opiekuńczym i odpowiedzialnym facetem - a to wszystko dzięki pijanemu koledze!

Kiedy wróciliśmy do pozycji wyjściowej czyli Ja zagaduje dziewczynę a Pijany Kolega walczy o życie byliśmy bliscy sukcesu, jednak w momencie kiedy odkryłem że dziewczyna z którą rozmawiam wyjeżdża na 3 lata
do Słowenii
do swojego chłopaka
atmosfera trochę siadła.

To musi być ta cała karma, o której tyle się teraz mówi.

3 komentarze:

  1. no z tym rzyganiem na podłogę to trochę eufemistycznie powiedziane;] prawda była taka, że było to centymetr od Twoich butów i w dodatku podczas Twojego intensywnego bajeru- początkowo byłeś dzielny, twardo się zachowywałeś jakby fakt rzygania nie miał miejsca- nie chciałeś pewnie przerywać bajeru w najlepszym momencie;) no ale jak kolega już prawie miał głowę na Twoich kolanach to musiałeś ustąpić;] ale fakt- byłes naszym bohaterem;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Umyty Słoń10 maja 2010 17:54

    Miło, że kogoś to ubawiło.

    Ja w wyniku tego zajścia będę miał awersję do imprez na kolejne pół roku :/

    OdpowiedzUsuń
  3. brawo! nic nam po czczych teoriach, czas przejść do badań empirycznych!

    OdpowiedzUsuń