Dzisiaj, a właściwie wczoraj zostałem świadkiem na ślubie mojego przyjaciela.
To jedna z tych propozycji nie do odrzucenia i zanim się obejrzałem zacząłem się cieszyć jak dziecko.
Po rozmowie z nim wróciłem do baru, w którym siedziałem i pochwaliłem się barmance
- Gratuluje - odpowiedziała, a potem zaczęliśmy rozmawiać. O ślubach, związkach, życiu i śmierci. Mieliśmy bardzo podobne podejście i rozumieliśmy się znakomicie (w dodatku nawet pamiętała mnie i mój kierunek studiów - patrz podryw na psychologa)
i tak zleciało nam pół piwa, aż w końcu nie oblazł mnie tłum kolegów i nie zaczął zaczepiać, żeby pójść grać w piłkarzyki.
Uległem, poszedłem grać, a potem poległem.
I mam szczerą nadzieję, że kiedyś jeszcze skończę tę dyskusję, z tą barmanką.
Może w bardziej sprzyjających okolicznościach.
środa, 9 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To dlatego wróciłeś tak późno do domu :)
OdpowiedzUsuńAsia - współlokatorka
To dlatego obudziłeś mnie telefonem w środku nocy i w ogóle nie chciałeś dać się spławić.
OdpowiedzUsuńAnia - siostra
możnaby pomyśleć, że jakimś celebrytą jesteś
OdpowiedzUsuńtłumy się na ciebie rzucacją, a barmanki mają ochotę z tobą rozmawiać
tak serio to powodzenia ;)
Agata - to też imię